Dotarły na miejsce. W porę dostrzegły
wielkie pobojowisko i dwóch rannych. Gdzieś leżał pobity wojownik wrogiej
gildii, a więc… Natsu go pokonał! Był w stanie tego dokonać na oczach
dziadunia.
-
Wendy, proszę… - Usłyszały słaby głos Makarov. Bez wahania podbiegły do
rannych. – ulecz Natsu…
-
Ciebie też uleczę, mistrzu! – Zarzekła się młoda zabójczyni. Poprawiła fryzurę,
związała włosy w koński ogon. Najpierw uleczyła mistrza, tak jak obiecała. Nie
wiedziała, który był w poważniejszym stanie. – Dobrze, teraz Natsu-san… -
przyłożyła ręce do jego klatki piersiowej. Mimo prób, równomiernego rozłożenia
mocy na ciele chłopaka jego stan nie poprawiał się. – Nie rozumiem…
-
To przez jego szalik, blokuje dobrą magię. – wyjaśnił mistrz, wskazując na
szalik Natsu. Wcześniej Dragneel wspominał, że Zeref mu to zrobił. Ponownie
przystąpiła do leczenia, tym razem zaczynając od szalika. Przywróciła biały
kolor, jak i zdrowie.
***
Szły w milczeniu, żadna nie chciała
rozpocząć rozmowy. Zeref, trzymany przez Urtear na plecach, wyglądał na
wykończonego. Nie obudził się do tej pory, słabiej oddychał. Dla Louise
zwyczajnie zapadł w długi sen, z którego może się nie obudzić. Teraz należał
wyłącznie do Urtear, do Grimoe Heart. Nic nie mogła na to poradzić, a próba
obudzenia go przyniosłaby dla niej same niekorzyści. Po co miałaby denerwować
Ur, skoro zyskała jej przychylność? Czuła na sobie jej badawczy wzrok, ale się
nie odzywała. Tym spojrzeniem cały czas ją pytała, co się stało. To wina Natsu,
zrobił jej straszny mętlik w głowie. Widzieli się może dwa, trzy razy, raz na
pewno wpadli na siebie na ulicy i prawie skoczyli sobie do gardeł, a teraz
nazywa ją przyjaciółką i chce sprowadzić do domu. Niby jakiego? Ona go nie
posiadała, nawet gildia Grimoe Heart nie była dla niej domem, czymś w rodzaju
krótkiego postoju, aby mogła zaczerpnąć powietrza, chociaż na chwilę. W tym
momencie liczył się sojusz z Hadesem, tylko on był w stanie przywrócić ją do
normalności albo dodać sił, aby mogła bez problemu stanąć do walki.
-
Zrobiłyśmy sporo kilometrów, odpocznijmy.
-
Jest ciężki? – patrzyła jak Ur siada pod drzewem i kładzie głowę Zerefa na
rozłożone kolana. Uśmiechała się delikatnie. – Odpocznijcie, ja zrobię za
warte.
-
Nie musisz…
-
To ciebie wyczułem! – Przed nimi stanął… Natsu? Posiniaczony, ledwo stał na
nogach. Czyżby Zancrow dał mu w kość aż za bardzo? Nie… Wytarł ręką strużkę
krwi i się uśmiechał szeroko. Pokonali jednego z ich drużyny. – Byłaś wtedy na
tej wyspie z Deliorą, w dodatku facetem! – Spojrzała pytająco na Ur, która
podśmiewała się cicho z chłopaka. – i kim jesteś? Wyglądasz znajomo – odparł,
kierując teraz słowa do Louise. Miała ochotę do niego podejść i uderzyć w pustą
głowę, coś ją powstrzymało.
-
Natsu, to jest ta sama dziewczyna, która pomagała Zancrowi, ale nieco… zmalała?
– Niebieski kot fruwał wokół niego, aż po chwili schował skrzydła i usiadł mu
na ramieniu. – nie wyczuwam od niej silnej magii… Jest teraz jak Wendy. Mała,
niezbyt silna, niedoświadczona.
-
Dragana?! – Przejechała otwartą dłonią po twarzy, teraz zrozumiał. – Kto ci to
zrobił?
-
A czy to ważne? – mruknęła, złączając palce dłoni razem i wyciągnęła do przodu,
jakby bez krępacji się przed nim przeciągała niczym kotka. Zacisnął pięść. – O
co chodzi czupryno? Zabolało? Nie muszę ci mówić, a Dragana nie może podejść do
telefonu!
-
Ja z nim będę walczyć, odsuń się. – rozkazała Urtear – opiekuj się Zerefem, z
tym cieniasem pójdzie raz dwa.
-
Nie lekceważyłabym go, pokonał Zancrowa….- zauważyła słusznie Louise.
-
Po czyjej ty jesteś stronie?! Nie ogarniam tego! – Kot dostawał szału, dotknął
łapkami policzków, które lekko się nadymały. Oczy miał szeroko otwarte. Ur
wskoczyła na wysoką gałęzie drzewa, po jej ręce delikatnie przejechała jej
szklana kula i zaraz lewitowała przy jej palcu.
-
Co powiesz na walkę jeden na jednego?
-
Pod jednym warunkiem… - Ustawił się w pozycji bojowej, napinając wszystkie
mięśnie. – Jeśli wygram, Dragana idzie ze mną.
-
Musisz ją spytać, czy tego chce – Ur nie
czekała, aż Natsu wykona pierwszy ruch. Znowu - pomnożyła kule. Z jednej w
błyskawicznym tempie zrobiła kilkanaście.
-
Nie chcę go widzieć! – wykrzyknęła Louise, na tyle szczerze, aby od razu
dotarło do nich. W środku czuła inaczej, znowu odzywał się obcy głos w umyśle.
W kółko powtarzała te same zdanie, od dwóch godzin. Spokojnie, aczkolwiek w
denerwujący sposób. To nasz przyjaciel…. –
Nie jesteś moim przyjacielem, rozumiesz?! – mówiła do niej, wykrzykując słowa
na głos trochę nieświadomie – Gdzie byłeś, jak Zeref przemieniał mnie w
dzieciaka?! Albo jak ci z White Crow napadli w porcie?! Albo jak obrywałam
porządnie od Gajeela? – Nie ruszył się o milimetr, zapadła niezręczna cisza.
Patrzył się tylko na Draganę, nikogo innego. – A teraz najlepsze! Wcale o mnie
nie myślałeś przez te minione lata, nigdy! I nawet nie wiesz, że w chronię ci
dupsko! – uniosła w dłoni kryształ. – Nic nie wiesz, więc spadaj!
-
To nie tak, ja… - Podrapał się po głowie, szykując wymówki. Usłyszeli głośne
westchnięcie Ur, zaczynała się niecierpliwić. – Happy, pomóż mi! – zwrócił się
do kota, płaczliwym głosem.
-
Sam musisz naprawić swoje błędy, Natsu – kot wrednie poruszał wąsami,
naśmiewając się cicho z chłopaka.
-
No weź!
Ich dalszą kłótnię przerwała Urtear,
która wyczarowała, podobnie jak w przypadku Zerefa, kilkadziesiąt kul. Louise,
mimo, iż stała z boku doskonale widziała w każdej kuli obraz zdenerwowanego i
zakłopotanego Natsu. Nie zdążył odskoczyć, kiedy Ur wysłała w jego kierunku
pociski, zadając mu poważne obrażenia na ciele. Zdążył zasłonić się rękami i w
pewnym momencie zahamować nogą nadchodzący upadek, wbijając w jedną z kul swoją
pięść, pokrytą ogniem, rozbijając ją na małe kawałeczki. Niestety magia Urtear
nie pozwoliła, aby przestała całkowicie istnieć. Przed całkowitym rozpadem kula
powróciła do normalności. Magia… czasu, tak to nazwała. Louise nigdy wcześniej
nie widziała czegoś tak tajemniczego. Natsu wylądował na niższej gałęzi drzewa.
Znów mierzyli się spojrzeniami, jednak Urtear zachowała naturalny spokój. Coś
mówiła do niego, bardziej potęgując jego złość.
Przyjaciel… To nasz
przyjaciel… Przypomnij sobie!
-
Zamknij się… - zacisnęła mocno zęby na dolnej wardze, powodując lekki ból. Kule
Ur lewitowały nadal w powietrzu, niektóre podleciały do niej. – Zamknij się, do
cholery!! – chwyciła się za ramiona, jakby było jej przeraźliwie zimno i
kucnęła na jedną nogę. Głos jej drżał, do oczu napłynęły łzy. Ręce pokryły się
czarnymi błyskawicami.
-
Dragana! – Natsu wyciągnął w jej stronę rękę. Był przerażony. Pomału
przestawało mu zależeć na walce z Urtear, chciał tylko ją przytulić.
-
Odsłoniłeś się – warknęła Ur, nowa fala ataku uderzyła Natsu, nie zdążył
odskoczyć. Spadł z hukiem, przyjmując na siebie każdy cios.
-
Natsuuu!! - To był jej krzyk, uniosła do góry głowę. Twarz miała zapłakaną,
oczy napuchnięte. Przecież nie chciała go słuchać, ani być jego przyjaciółką,
więc dlaczego tak zareagowała? Nic mu się nie stanie. Widziała jak trochę
zdyszany Happy podbiegł do niego i łapkami dotykał przedramienia. Wstał z
uśmiechem, a Ur zwinnie zeskoczyła na ziemię, zostawiając jedną kulę przy
sobie. Ruszył na nią bez chwili zawahania. Już wymierzał atak nogą, kiedy pod
jego but coś a raczej ktoś wpadł. Ta osoba przypominała jej miśka, dużego i
puchatego. Ale który miś ma kręcone, czarne włosy? I włada lalką woodo? Jego
szyja była obwiązana grubym materiałem od peleryny, która zasłaniała jego
plecy. Na brzuchu zakładał brązowe paski, układające się w literę X pośrodku
torsu. Chodził w butach, które z daleka wyglądały jak małe skarpetki. Nie
posiadał spodni, te brązowe szelki podtrzymywały jego majtki. W posturze u
Louise wstręt powodowały małe usta i skośne oczy na ogromnej twarzy, zupełnie
nieproporcjonalne do jej całości. W dali rozległ się radosny krzyk Lucy, kiedy
grubas upadł z siniakiem na policzku tuż obok Urtear.
-
Lucy?! A ty co tutaj robisz?!
-
O to samo mogłabym ciebie spytać… Ale dzięki temu żyję – Lucy rozejrzała się
dookoła. Tak jak Natsu sama stoczyła ciężką walkę. Jej bluzka ledwo zakrywała
ogromne piersi, a niektóre skrawki jeszcze spadły na ziemię, odsłaniając
bardziej posiniaczone ciało blondynki. – Też z kim walczysz?! I chwilka… To
przecież… - zerknęła na Draganę, zatykając usta dłońmi. Natsu kiwnął głową,
potwierdzając jej przypuszczenia.
-
Zeref zamienił ją w dzieciaka… Nie daruję mu tego! Znajdę i skopię dupsko!
-
Nie potrzebuję twojej litości, idioto! Powiedziałam ci, żebyś stąd spadał! –
Wcześniej wiele osób ją poniżało przed wszystkimi, ale on zdecydowanie
przesadził.
-
Taa? A kto przed chwilą krzyczał moje imię?! Tak jakbyś mówiła „pomóż mi,
Natsu! Myliłam się!”
-
Nieprawda!
-
Kain, co ty tu robisz? – Urtear zwróciła się do kolegi, nie pomagając mu wstać.
Słuchała jego bełkotu z zażenowaniem. – Dragano, choć tu do mnie. – Louise
posłusznie podniosła się z miejsca, nadal ignorując poparzenia na dłoni jakie
zaoferowały jej czarne błyskawice. Była za słaba, aby mogła zmierzyć się z
Natsu w pojedynku. W tym samym czasie Natsu utworzył drużynę z Lucy, pewnie
Urtear w jakimś stopniu to mogła przewidzieć.
-
Pani Urtear, Dragano, ta parka nie jest warta waszego czasu! Sam się z nimi
rozprawię!
-
Odpada koleś! Mamy ustalone dwa zespoły dwa na dwa! Dragana się nie liczy, bo
jest dzieciakiem… - odparł Natsu poważnie, wyciągając rękę przed siebie,
wskazując na nich. Louise zacisnęła pięść. Już chciała odpyskować i nawet
zaatakować, lecz poczuła na ramieniu uścisk Urtear.
-
W takim razie zostawiam ich tobie. Muszę zaprowadzić Zerefa przed oblicze
Hadesa. Dragana idzie ze mną, potrzebuje jego pomocy. – powiedziała
uspokajająco, nie puszczając jej ramienia. To był znak. Kain ich pokona, na
pewno!
-
Nie możemy im na to pozwolić, Natsu! Chcą stworzyć świat wielkiej magii… - Lucy
bardziej się zdenerwowała, przejmowała się losem ludzi. Nie rozumiała, dlaczego
Dragana jest z nimi i im pomaga. To by oznaczało, że nie są przyjaciółkami a
wrogami, prawda?
-
Nie oddałem im jeszcze za to, co zrobili z moim szalikiem! I z Draganą! Nie
popuszczę jej tego, do cholery! – Natsu ruszył na nich, prosto na Urtear. W
wyskoku szykował atak z płomieni. Nie zdążył, uprzedził go Kain, który magią
wiatru odepchnął chłopaka daleko do tyłu.
-
Liczę na ciebie. Idziemy, Dragano – Dopiero teraz ją puściła, dając więcej
swobody. Obie wzięły pod pachy nieprzytomnego Zerefa. Chciały jak najszybciej
dostać się na statek…
***
-
Wszystko w porządku, Wendy?
– spytała Carla, bliżej podchodząc do dziewczyny. Przed chwilą uleczyła Natsu,
przywróciła jego szalik do przedniego stanu, a on nawet jej nie podziękował,
tylko pobiegł przed siebie za obcym zapachem. Zachowywał się jak dziki zwierz,
nigdy nie pomyśli. Marvell posłała jej delikatny uśmiech. Nie była zła na
Natsu, być może wyczuł nowego wroga i chciał to sprawdzić, tym samym
ochraniając ich. – Skoro tak, powinnyśmy mistrza zaprowadzić do obozu, tam
wydob… - urwała w połowie zdania. Ta sama przepowiednia pojawiła się nagle w
jej głowie. Urwane, nieposkładane obrazy. Tym razem widziała Erzę, za nią upadek
magicznego drzewa. Po starych obrazach zobaczyła zupełnie nowe. Dziewczynka w
wieku Wendy, albo młodsza, z kryształem w ręku, który emanował złowrogą mocą.
Dziwny kształt innego przedmiotu wyłaniał się obok niej, a cień dziewczyny
posyłał im bestialski uśmiech. Jej ręka dotykała brakującej części. Przy niej
leżała martwa Wendy, która dotykała opuszkami palców ręki martwego Natsu. –
Nie! To nie może być prawda!
- Carla,
co się dzieje…? – Wendy kucnęła przy niej. Gdyby nie ona, na pewno zginęłaby na
tamtej górze. W porę przybyli na ratunek, tuż po wystrzeleniu ostrzegawczej
floty.
- Widzę,
że jestem wam winny wyjaśnienia… - mruknął Makarov. Carla zobaczyła przyszłość
związaną z Draganą i Natsu. Gajeel zbyt długo trzymał te informacje przed
przyjaciółmi. Jako mistrz poniesie za to odpowiedzialność, nie odłoży tego do
samego końca egzaminu. Nie ma na to czasu. Hades z pewnością szuka brakującego
kawałka. Pewnie myśli, że znajduje się na wyspie, dlatego spotęgował swoją
rządzę mordu.
- Mistrzu,
nie powinieneś się przemęczać… nic nie mów – poprosiła Wendy. Makarov nie
wyglądał na człowieka, który łatwo z czegoś rezygnuje.
- Póki nie
straciłem sił, chcę wam powiedzieć. Zabójcy Smoków są zagrożeni – Wendy słysząc
jego poważną wypowiedź, wymieniła z Carlą zmartwione spojrzenia. Westchnął,
poruszając nieznacznie wąsami. – Czy któraś słyszała o Krysztale Smoków?
-
Krysztale Smoków? – nigdy o nim nie słyszały, nie ukrywały zdziwienia.
-
Początkowo myślałem, że to legenda… Słuchajcie. W czasach dynastii smoków,
kiedy pojawili się pierwsi zabójcy, smoki zapragnęły bardziej chronić swoich
wychowanków. Z własnych mocy stworzyły kryształ w tym celu. Tylko ich dzieci
mogły go używać. Niestety, Czarny Mag Zeref ukradł go i położył na nim łapy.
Zrobił pieczęć, która idealnie pasuje do kształtu kryształu. W środku pieczęci
są jego pokłady mocy. Jeśli umieści się kryształ, użytkownik zdobędzie moc do
unicestwienia smoczych zabójców. Sam kryształ może absorbować moc właściciela,
czyniąc go nieco słabszym. Obawiam się, że Hades będzie chciał to wykorzystać.
Gajeel wspominał wam o Draganie, prawda? – przytaknęły. Były zbyt wstrząśnięte
słowami mistrza, aby cokolwiek powiedzieć. – Nie wiem jak, ale kryształ
istnieje i trafił w jej ręce… Hades ją wykorzystuje. Zrobi wszystko… Błędnie wywnioskował, że na wyspie znajduje
się brakujący element.
- Czy jest
ktoś, kto zna prawdziwe położenie przedmiotu? – pierwsza głos odzyskała Carla. – Mistrzu…..?! – Nie odpowiedział, znów
stracił przytomność. Jego ciało nie zniosło nadmiaru wysiłku. - Trzeba poinformować o tym Natsu!