Długo wpatrywał się w mistrza,
oczekując odpowiedzi. Teraz nie ma już odwrotu, później… znowu losy mogą
potoczyć się inaczej niż zaplanował. Nie było mu łatwo przyznać się do porażki
przed samym sobą. Przed oczami widział zszokowaną minę Natsu, jak próbuje to
ogarnąć małym rozumem. Kątem oka dostrzegł Lucy, która zaraz się przy nim
znalazła i oparła dłoń na jego plecach. Na moment czas dla nich zatrzymał się,
zapomnieli o egzaminie. Kolejny smoczy zabójca o potężnej sile… Sama nie jest
świadoma, że w jej drobnym ciele znajduje się ukryta, niszczycielska moc. Mógł
zachować się inaczej, bardziej wyciągnąć do niej pomocną dłoń.
- Słyszałem. Podobno jest dziełem
smoków, jednak Zeref maczał palce w tej magii. To tylko legenda, nie ma powodu
do obaw. – uśmiechnął się, zamykając oczy. Robił z niego idiotę? Czy nie chciał
narażać Fairy Tail na nowe kłopoty i to podczas egzaminu? Przełknął ślinę,
coraz bardziej czuł narastającą suchość w gardle. - Dlaczego pytasz?
- To już nie jest legendą, mistrzu –
zignorował jego pytanie. – Ja… znam tymczasową właścicielkę kamienia. Pochodzi
z mrocznej gildii i z tego, co mi mówiła…
- Radzę o tym zapomnieć, Gajeelu. Bez
powodu nie możemy z nimi zaczynać bitwy, trzeba ochronić naszą rodzinę. –
Patrzył na niego poważnie. Cierpliwie zaczekał, aż sam się wewnętrznie uspokoi.
- Rozmawiałem z nią, mistrzu. Oni
chcą zniszczyć smoczych zabójców, co do jednego. Sama jest bezbronna, jako
dziecko została wciągnięta w ich szeregi. Nie jest złą osobą.
- Kim jest dla ciebie? – Złe
nastawienie zniknęło z jego twarzy, ustąpił łagodności i jak przeczuwał Gajeel,
zainteresowania sprawą.
- Przyjaciółką. – odpowiedział
niepewnie. Zawsze przy nim była, nawet jeśli tego od niej nie oczekiwał i nie
chciał.
Wytarł strużkę krwi z pokaleczonych warg.
Stał ledwo na nogach, cały się trząsł. Przeciwnik wysyłał w jego kierunku
wredne uśmiechy, bluźniercze przezwiska. Wszystko po t, aby mógł osłabić jego
wolę i wygrać starcie. Dookoła sypały się jednorodzinne domy, gdzieś leżały
rozkładające się zwłoki. Pomału przyzwyczajał się do tego widoku. Dzień w
dzień… To wszystko przez nagły sojusz gildii. I małą dziewczynkę o niebieskich
oczach, na które bał się spoglądać. Czyste, jeszcze nie skażone ich ciemnością.
Uaktywnił na rękach żelazne łuski, równocześnie szykując się do uwolnienia
kolejnego, ostatecznego ryku, który na pewno powali wroga.
-
Gajeel! – Usłyszał niski, dziewczęcy głosik za sobą. Przeklął cicho, niechętnie
spojrzał za siebie. Mała, blondwłosa dziewczynka stała przy jego nogach, trzymała
kurczliwie nogawki spodni.
-
Co ty tu robisz?! Miałaś zostać w gildii… - odparł dość surowo. Jej oczy
zaszkliły łzami. Mężczyzna zaczął się śmiać, nie ukrywając przed nimi swojego
zażenowania. Natrafił na dwójkę bachorów. W dodatku ten mały śmiał nazywać się
„smoczym zabójcą”. Szczęście znalazło się po jego stronie, jeszcze dziś wróci
do domu z tą… dziewczynką. Rozpoznał ją, im uważniej się przyglądał. Za nią
została wyznaczona duża nagroda.
-
Chciałam się bawić w chowanego, ale przez Juvie znowu pada… Pobawisz się ze
mną, Gajeel? – Nie docierała do niej sytuacja w jakiej oboje się znajdują.
Pociągnęła noskiem, wciągając odór rozkładających się zwłok.
-
Ja się z tobą pobawię. Podejdź tutaj, Louise – odezwał się nieprzyjaciel.
Podszedł kilka kroków do przodu i kucnął przed nimi, wyciągając do niej rękę,
uśmiechał się przy tym szaleńczo. – Nie zrobię ci krzywdy, mała. – Nie ruszała
się z miejsca. Jej oczy zrobiły się większe, bała się. Schowała się za
Gajeelem, mocniej ściskając za ubranie chłopaka. Nikt nie zabierze Louise, on
na to nie pozwoli. Przybrał złowrogą postawę, aż żyłki wyskoczyły na jego
czole. Nie dał czasu magowi na zastanowienie się nad kontratakiem. Wyskoczył do
góry i łuskami uderzył go w twarz, a zaraz po tym szybko uwolnił ryk. Zdążyli
tylko zobaczyć oddalający się błysk w kształcie gwiazdy i usłyszeć wyzwiska w
ich stronę. Odetchnął. Kiedy tu wróci, rozszarpie go na strzępy…
-
Przepraszam, Gajeel… Nie wiedziałam… - Zaczęła płakać. Schowała twarz we
włosach, chcąc ukryć zaczerwienione, spuchnięte oczy. – Przepraszam…
Został w miejscu, nie okazując jej odrobinę
współczucia. Nie powiedział nic. Zaczął kierować się w stronę gildii, przecież
raport sam się nie złoży. Przechodząc obok zapłakanej dziewczynki, poczochrał
jej włosy. Uniosła głowę, odrywając dłonie od policzków. Wiedziała, że na jego
twarzy nie zobaczy uśmiechu. Z trudem opanowała łzy.
Zdziwiony tymi nagłymi obrazami,
westchnął cicho. Louise po raz kolejny sprawiła, że wracała do niego
przeszłość, którą nienawidził. Dopiero po spotkaniu z Makarovem wrócił na
właściwą ścieżkę, wybrał cel w życiu. Teraz jest magiem Fairy Tail i musi coś z
tym zrobić. Ochronić ją, sprowadzić do gildii, aby nie czuła więcej cierpienia
od strony niewłaściwych ludzi i samotności. Czasu nie może cofnąć.
- Zajmiemy się tym po egzaminie,
Gajeel. – zapewnił go mistrz.
- Rozumiem – odwrócił się i skierował
do wyjścia. Żadne uczucia nie włożył w te słowa, na chwilkę stał się taki jak
dawniej, oziębły. Wyszedł, zostawiając pogrążonego w myślach Makarova.
- Gajeel! Juvia chce opowiedzieć
przyjaciołom o Lou… znaczy, o Draganie! – Wodna kobieta chwyciła go za ramiona.
Miała zaciętą minę. Co tu się wydarzyło? Nie było go kilka minut i nagle
wszyscy chcą znać ich mroczną przeszłość? Wystarczy im wiedza o mocy
dziewczyny. A o mrocznych gildiach… powinni go pamiętać tylko za tamten atak na
Lucy.
- Wydawała się taka przybita, kiedy u
mnie była – powiedziała Lucy zmartwionym tonem. – Pamiętam, że wypytywała o naszą
gildie, Natsu – spojrzała na różowowłosego, przykładając jedną dłoń do ust,
chowając jej kciuk pod podbródkiem.
- O Fairy Tail? - ledwo usłyszeli
jego głos, jakby wydobywał się z otchłani. Ponowne przechylił się nad burtą i
nie raczył zaoszczędzić paskudnego widoku, kiedy ktoś wymiotuje.
- Daj sobie chociaż raz na wstrzymanie,
palancie! – Gray nie mógł powstrzymać nerwów.
- Ale… Wendy nie chce rzucić na mnie
Troi… - skarżył się, zalewając własną twarz potokiem łez. Gajeel odsunął do
siebie Juvię. Wszyscy byli jeszcze bardziej zdenerwowani, dodał oliwę do ognia.
Usiadł z powrotem na miejscu przy stole ze skrzyżowanymi rękoma.
- Jest partnerką Mesta, nie może ci
pomóc. – usprawiedliwiła ją Lucy. – Weź się w garść! – po czym spojrzała na
niego, a jej biust niebezpiecznie podskoczył. Zachował zimną krew. – Opowiesz nam
o niej, Gajeel?
- Dzieciaki! – Głos mistrza uratował
go z kłopotów. Puścili w niepamięć Draganę, czekali na jego słowa – Nadszedł
czas, abym wyjaśnił wam zasady egzaminu!
***
Unosiła się delikatnie w powietrzu. Ktoś trzymał ją na plecach, była
nieprzytomna. Przebywała w dziwnej przestrzeni, słyszała swój głos i jakiegoś
faceta, na pewno wcześniej go spotkała. Pamiętała niewiele. Została złapana
przez Madeleine, trafiła w ich brudne łapy. Przynajmniej ten chłopak… Romeo,
zdążył uciec i nic mu nie jest. Nie potrafiła się obudzić, chociaż chciała.
Dookoła widziała błyszczące kryształy, migoczące w niebieskiej poświacie. To
jej umysł? Tło w niektórych miejscach przybrało lawendowe odcienie, wyłaniały
się dziwne kształty. Poczuła ciepły dotyk na ramieniu. Niechętnie spojrzała za
siebie. Głuchy krzyk wydobył się z jej ust. Przed nią stała ona sama, w nieco
poważnej postawie i innym stroju do walki. Gdzieś w oddali dostrzegała męską
postać z bujną czupryną. Jeden z kryształów na chwilę oświetlił mężczyznę, a
dokładniej jego szeroki uśmiech z wystającymi kłami. Co tu robi Natsu? Czyżby
umarła?
- Nie umarłaś – usłyszała pewny głos
dziewczyny. – Przejęli nad nami kontrolę. Przez jakiś czas będziemy walczyć
przeciwko Fairy Tail.
- Nie podoba mi się to… - przyznała
szczerze. – Ja… ja chciałam… - wyciągnęła rękę do maga. – spotkać Natsu… - Jego
postać rozmyła się, nie był prawdziwy.
- Nikogo tu nie ma, jesteśmy tylko my
obie. – Kiedy to się skończy, spotkasz go.
- Czyli kiedy?
- Już niedługo. – Ucałowała ją w
czoło. Musiała jej uwierzyć. Nie wiadomo przez ile czasu będą tu uwięzione. Jej
ciało zostanie prawdziwą marionetką, a ona będzie zmuszona wszystko obserwować.
***
Zancrow znienacka pojawił się przed Urtear i mistrzem Hadesem. Bez słowa
rzucił w ich kierunku nieprzytomną dziewczynę, którą odebrał od Norishige. Banda
głupców. Myśleli, że mogą spotkać się z samym mistrzem Hadesem. Pamiętał ich
zdezorientowane miny. To go bardziej bawiło.
Mistrz uśmiechał się zwycięsko. Ta
słaba gildia zostanie zmieciona z powierzchni ziemi z jej pomocą. Delikatnie
dotknął jej policzków. Mało brakowało, a mogła zostać podopieczną Makarova.
- Urtear, pójdziesz po Zerefa razem z
Louise. – postanowił Hades-sama. Kiwnęła głową. – Użyjemy jej pod koniec bitwy.
- Eh, czemu z nią, mistrzu!? –
Zancrow stanął w rozkroku, rozkładając dłonie. – Chciałem się z nią zabawić! I
sam powtarzałeś, że oni muszą ją zobaczyć wcześniej… - skończył szaleńczo wywijać
językiem.
- Tak będzie rozsądniej. Wypuszczona
ze sznurka może nie odróżniać wroga od sojusznika. Urtear musi jej to wszystko
wytłumaczyć. – Posłał mu stanowcze spojrzenie. Nie raczył się już odezwać. –
Zatem… Makarov, rozstrzygnijmy to, kto jest silniejszy. Wróżki, czy demony.
***
Bariera ochronna nałożona przez Freeda zniknęła. Wystartowali, pełni
energii. W pośpiechu musieli dostać się na wyspę. Każdy z nich chciał zostać
magiem klasy S, każdy czuł to podniecenie. Gray zamroził morze, przejechał się
jakby był na lodowisku. Juvia zamieniła się w wodę, Lisanna w rybę. Natsu
poszybował w chmurach razem z Happym, Evagreen postąpiła podobnie z Elfamanem. Levy
z Gajeelem oraz Wendy z Mestem starali się jak najlepiej potrafili. Tylko Lucy
czuła, że coś jest nie tak. Nie powiedziała nic, otrząsnęła się z myśli i
szybko, razem z przewrażliwioną Caną dołączyły do pozostałych. Rywalizacje czas
zacząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz