niedziela, 26 października 2014

09. Dziewczyna z kryształem

         Kiedy statek Grimoe Heart „przycumował” nad wyspą, członkowie gildii nie musieli słuchać dwa razy rozkazów mistrza. W bańkach wysłali nieważny oddział, żeby zabić czas i osłabić nieco muszki. Louise obudziła się w stosownej chwili, akurat Zancrow przekazywał ją Urtear, aby trzymała ją przez chwilkę. Jej oczy były puste, całkowicie pozbawione blasku. Każdy widział to, co chciał zobaczyć. Nową sojuszniczkę, która jeszcze nie posiadała takiej żądzy mordu. Hades uśmiechnął się, dokładnie o taki efekt mu chodziło.
     Nie pomyślał, mógł to zrobić kilka lat temu, zanim ta mała trafiła do White Crow. Kaoru marnował jej talent do nic nie wartych zleceń, które i tak gdzieś uciekły w jej niepamięć a krucha maska zasłoniła wszystkim jej prawdziwe oblicze. Louise oblizała łapczywie usta językiem. Dawno nie czuła podekscytowania, trochę przypominała uwolnione ptaszysko z dzikiej klatki. Bez problemu uwolniła odrobinę własnej mocy, wywołując spięcie w ustawieniach mechanicznych.
- Uspokój się, młoda damo. – Hades wyciągnął przed siebie ręce w formie obrony. Nie chciał teraz walczyć. Musiał się oszczędzać na Makarova. – Idziesz z Urtear, po Zerefa.
- Co?! Ja chce walczyć, walczyć! – podskakiwała w miejscu z oburzeniem.
- Mówiłem, ona powinna iść ze mną! To moja nowa przyjaciółka! – powiedział Zancrow. - przybijając z nią piątkę. Jej oczy zabłysnęły jeszcze bardziej, nawet Urtear poczuła się niepewnie. – Wykończymy razem tego zarozumiałego Dragon Slayera!
- Sam sobie z nim poradzisz, Zancrow.
- Chciałbym przypomnieć, mee, że jeśli mamy ich atakować, to najlepiej teraz. Oddział nie daje rady. – Capricone wskazał na unoszące się dymy na wyspie. Ze statku coraz więcej spadało żołnierzy, ale widać było prośby o wsparcie główne. Magowie zaszli im za skórę.
- Jesteś kozą czy człowiekiem? – Louise podeszła do niego, przyglądając się. – nigdy nie widziałam wcześniej… istoty?
- Nie powinnaś tak się zwracać do swojego szefa, mee. – położył jej rękę na głowie i poklepał, jakby była małą dziewczynką.
- Gomeen! Zancrow-san a ten Dragon Slayer… jak się nazywa? – przekrzywiła uroczo głowę w stronę blondyna, który znowu wymachiwał językiem i wydobywał z siebie piskliwy śmiech.
- No tak, ty nie jesteś z nami od początku, możesz nie wiedzieć. Natsu Dragneel, w dodatku strasznie mnie irytuje. Narobił tyle i myśli, że jest kimś wyjątkowym – prychnął, krzyżując ręce na odsłoniętym torsie.
- Natsu? – Jej źrenice gwałtownie się pomniejszyły. – Chodźmy się zabawić, proszę! – zaklaskała w dłonie. Znała go, chciała się zemścić, albo… zwyczajnie komuś dokopać. Ostatnio nic nie robiła w swojej gildii. Oboje spojrzeli na mistrza Hadesa proszącym wzrokiem.
- Niech idzie, Hadesie. Potem może dołączyć. – wsparła ich Urtear. – Meredy pójdzie ze mną.
     Mistrz kiwnął głową, wcześniej źle obrał decyzję. Są mroczną gildią a nadmiar mocy Louise i jej chęć walki nie powinna być dla nich problemem.
***
      Niepewnie dotknął koniuszkami palców źdźbła trawy. Zrobiła się czarna, bardzo krucha na tyle, że mogła zamienić się w drobny pył. Nie rozumiał tego. Wszystko, co chciał dotknąć, umierało od jego mocy. Tak samo stało się z liśćmi podczas spotkania z magami. To spojrzenie Natsu… tylko on go może uratować, a jednak nie jest w pełni przygotowany. Otarł łzy. Nie wiedział, kiedy spłynęły po zimnych policzkach. Płakał. Coś ściskało go w sercu, nie mógł się uwolnić od bólu. Nie chciał nic robić w tej erze, a nieznana siła chciała uwolnić na zewnątrz więcej cierpienia.
      Nagle drgnął. Ona tu jest.
- Louise…
       Szepnął, chwytając się za głowę. Przyjdzie tutaj do niego za jakiś czas, czuł to. Jednak jej moc jest na tym samym poziomie, co Natsu. Oboje niezdolni do pozbawienia go życia. Proste zadanie, a kłopotliwe. Poza nią wyczuwał inną, zupełnie nową energię. Hotaru. Pamiętał czasy, w których kryształ był tworzony przez smoki w ich siedlisku. Teraz zaginiony i niewiele ludzi o tym pamięta, traktuje jak legendę.
Sam przy nim majstrował. Zamiast chronić smoczych wybrańców, niszczy ich pomału i boleśnie. Do pełnej aktywacji potrzebują pozostałych części, tutaj ich nie znajdą. A jeśli ona go nosi, kiedyś stanie jej się krzywda, będzie osłabiona. Natsu mógłby zniszczyć kryształ, ale… nie był pewny, czy da radę. Czy powinien coś zrobić? Albo zostawić w spokoju?
***
- To obrzydliwe – mruknęła Louise, obserwując wszystko. – Ja się tak nie zachowuję!
- Wiem – odparło jej lustrzane odbicie. – W dodatku ta moc.. czujesz to?
    Kiwnęła głową. Wzrosła bardzo szybko, każda komórka jej ciała to czuła. W dodatku sprzymierzyła się z Zancrowem, a tak naprawdę go nienawidzi.
– Czy ktoś mnie słyszy?! Ktokolwiek!
- Tu nie ma nikogo, głupia.
         Objęła się bardziej ramionami. Nic nie mogła zrobić, przerwać tej masakry. Bez powodu będzie walczyć z Natsu. Tak bardzo chciała wrócić do domu, nawet jeśli powrót oznaczałby współpracę z Norishige. Uniosła głowę. Jej zła wersja właśnie wylądowała na wyspie, a śmiech Zancrowa po części zranił jej uszy.
***
          Bez wyrazu patrzyła jak Zancrow zabija niepotrzebny oddział. Nie potrafili nawet drasnąć przeciwnika.
- Czy oni nie byli twoimi przyjaciółmi…? – Usłyszeli groźny głos, trochę przesiąknięty nienawiścią. Spojrzeli w danym kierunku. – Co do… Dragana!?! – Różowowłosy stał sparaliżowany, krople potu spływały mu po twarzy. Niebieski kot również nie mógł wydobyć z siebie dźwięku czy słowa. – Przecież ty…
- Dawno się nie widzieliśmy, Natsu~! Yo! – Okręciła się wokół własnej osi, a uśmiech stawał się coraz większy. – Pamiętasz mnie czy muszę ci się przedstawiać?
- Nie powinnaś tutaj być! Gajeel zostawił cię w Magnolii… ! – wskazywał na nią palcem z zaciętą miną.
- Tak i potem ją.. znaczy mnie – poprawiła się szybko. Dragneel tego nie przeoczył. – zaatakowali. – wzruszyła obojętnie ramionami. – Ale postanowiłam go wesprzeć i ci dokopać!
       Pamiętał ich pierwsze spotkanie. Ta dziewczyna, która przed nią stoi… może ma ciało i głos Dragany, ale nią nie jest.
- Mogę się nim zająć? – spojrzała na blondyna. Natsu zmarszczył brwi, instynktownie przyjął pozycje obronną. Oni coś jej zrobili, był coraz bardziej pewny. Zerknął na Wendy. Na razie byli w pobliżu, nic im się nie stało. Carla wyglądała na trochę bladą. Czyżby znowu miała wizje? Na jej ciele pojawiły się pojedyncze błyskawice, koloru czarnego. – Dlaczego one…?!
- Widocznie to skutek uboczny – powiedział Zancrow bardziej do siebie niż do nich, wyraźnie zachwycony nowym zjawiskiem. Wiedział, że Dragana nie była Zabójcą Bogów. Natsu nic z tego nie rozumiał. – I zaraz, on mnie pouczał… - Wkurzył się, nie panując już nad emocjami. Wysłał na niego strumień płomieni równie czarnych, co jej błyskawice. Zacisnęła pięść, wywołując nową fale błyskawic, cała się nimi pokryła. Na jej twarzy zobaczył ból. Mimo to uśmiechała się szaleńczo. Po prostu patrzyła jak płomienie Zancrowa ranią go od wewnątrz, nie mógł ich zjeść i wykorzystać do kontrataku. Razem z nieznajomym zeskoczyła ze wzniesienia.
- A tak, nie przedstawiliśmy ci się. – zwrócił się do niego, kiedy udało mu się z powrotem wstać i złapać oddech. Natsu aż się palił do walki. – Jestem jednym z Jeźdźców Grimoe Heart. Zancrow, Zabójca Bogów! A ta tutaj – wskazał na Louise. – Dragana Grain i jest…
- Moją przyjaciółką! – przerwał mu. – Nie wiem, co jej zrobiliście, ale zamierzam ją odzyskać!
- To trochę niegrzeczne przerywać i powinieneś się przedstawić… - Żyłka wyskoczyła mu na czole. Wkurzył go bardziej. – moją, małą pomocnicą. – dokończył, ignorując jego wypowiedź. Louise nie potrafiła ustać w miejscu. Rzuciła się na niego, śmiejąc się złowieszczo. Wymienili się ciosami. Nie wiedział czemu, odsłonił się. Jej ataki były naprawdę mocne.
- Dopiero co wypuściliśmy ją z klatki. – Pochwalił się Zancrow, jakby zdobył coś wartościowego. – Ma dziewczyna charakterek!
- Gadaj, co jej zrobiliście!!! – Wkurzył się. Wzmocnił płomienie na pięściach, atakując ją. Uniknęła. Znowu nie zauważył i oberwał, lecąc do tyłu. Odbił się rękami od ziemi, nie tracąc równowagi.
- Ależ nic. – prychnął, rozkładając ręce. – Ur pewnie na ciebie czeka – zwrócił się do niej.
- Ale…! Ja dopiero się rozkręcam! Mogę tak cały dzień! – oburzyła się, osłabiając atak. Usiadła po turecku, czekając na dalsze rozkazy.
- Nie, to moja walka. Gość porządnie mnie wkurzył! Pokonał kilku naiwnych i zobacz jaki się zrobił zarozumiały! Zabójca Smoków, ta? Dawaj!
- Jesteś pewny?
- Jak najbardziej!
- Rany… liczyłam na dłuższą zabawę… - Zrobiła zawiedzioną minę. Spojrzała na swój wisiorek z zakłopotaną miną. – On też się zrobił czarny…?
- Nie dotykaj tego, Dragano! – krzyknął Natsu, chcąc do niej podbiec.

      Nieszczęśliwie został zatrzymany przez Zancrowa, a ona zniknęła w czarnych błyskawicach. 

wtorek, 21 października 2014

08.5 Wspomnienie Natsu i Louise

Notkę można potraktować jako krótki oneshot. Na ten rozdzialik zmieniłam narrację. Chciałam pokazać ich pierwsze (normalne) spotkanie oraz to, jak Dragana trafiła do White Crow (dawniej Break Angel, nazwa zostanie zmieniona). Rozdział 9, jeśli wszystko się uda, powinien pojawić się 24.10. 2014

Z perspektywy Natsu i Dragany

Louise
                 Nie mam pojęcia, jak długo trwałam w bezruchu. Słyszałam każdy odgłos, dochodzący z zewnątrz, przybywający gdzieś z oddali. Nie umiałam nic odpowiedzieć, zaprotestować. Próbowałam wymusić, chociaż nikły uśmiech wymawiając jedno imię, które kojarzy się z ciepłem. Zazdrościłam Gajeelowi, że on znalazł w końcu dobrą gildię, ale do tego nie przyznam się otwarcie przed sobą. Nigdy się nikomu nie postawiłam, żeby zmienić swoją przyszłość w dobrym kierunku. Od małego byłam przekazywana z rąk do rąk, traktowana jak nic nie warty przedmiot. Gdyby tylko sobie przypomniał, że kiedyś się spotkaliśmy… wyczułam wtedy u niego smoczą moc, był taki sam jak ja, porzuconym zabójcą smoków przez opiekuna.
             Do tej pory sama nie mogłam odszukać wskazówki, skąd go znam i dlaczego jego imię wydaje mi się takie przyjazne. Kiedy stałam przy porcie, patrząc na odpływający statek Fairy Tail, czułam na sobie dwa spojrzenia. Gajeela i różowowłosego chłopaka. Jego szalik powiewał na wietrze. Nie uśmiechał się tak jak wszyscy, patrzył się zmartwionym spojrzeniem, a minę miał zaciętą, jakby chciał zaraz wyskoczyć z tego statku i podbiec. Teraz skojarzył. On nie pamiętał.  

20 lipca 777 roku

             Ciche miasteczko. Zatrzymaliśmy się tutaj z mężczyzną, który mnie znalazł parę dni po zniknięciu smoka. Mamrotał coś wtedy o White Crow i sojuszu Phantom Lord, potrzebowali nowej, świeżej siły. Nic nie rozumiałam, w końcu byłam dzieckiem i w głowie miałam tylko imię taty oraz tysiąc pytań, czemu postanowił opuścić bezbronną dziewczynkę, która nie potrafi dobrze korzystać z podarowanej magii. Bałam się wszystkiego. Nie mając większego celu, zdecydowałam się pójść z tym dziwnym, umięśnionym panem. Spacerując między alejkami, wzrokiem napotkałam różową czuprynę bujnych włosów. Zrobił małe zamieszanie, wypytując o smoki.
- Szukam Igneela, mojego ojca. Zniknął bez śladu…
Nikt nie słuchał, bardziej omijali go szerokim łukiem. Według nich smoki dawno wyginęły. Widziałam jak zaciskał dłoń w pięść, a na jej palcach pojawił się ogień, zaledwie na krótki moment. Nieśmiało podeszłam do niego.
- Szukasz smoka? – Chyba bardziej pytałam siebie niż jego. Odwrócił się, a w jego oczach zobaczyłam radosne iskierki, nadzieję i ten szeroki uśmiech z wystającymi kłami.
- A widziałaś jakiegoś w pobliżu?
- Nie, moja mama też zniknęła 7 lipca tego roku. Smok – uprzedziłam jego wątpliwości.
- Jak się nazywasz?
- Dragana Grain – Ten pan kazał mi się tak przedstawiać. Ciężko było się przyzwyczaić. – A ty?
- Natsu. Natsu Dragneel – uśmiech nie znikał mu z twarzy. – To ciebie wyczułem wcześniej…
- Możliwe. – uśmiechnęłam się tajemniczo – może powinieneś dołączyć do gildii… Oni raczej nie wrócą – stwierdziłam smutno. Sama szukałam matki, ale z każdym kolejnym dniem nadzieja na jego odnalezienie malała nieodwracalnie.
- Igneel wróci, on tu gdzieś jest! Odnajdę go! Powinniśmy razem szukać naszych rodziców!
- Chciałabym, ale…
- Dragano! – Dotarł do nas krzyk tymczasowego opiekuna. Nie był za wesoły. Podszedł i chwycił mnie mocno za rękę. – Ile razy ci mówiłem, żebyś z nikim nie rozmawiała po drodze. Rany, ten smok niczego cię nie nauczył… - syknęłam, bo zabolało, trzymał zdecydowanie za mocno i ciągnął w swoją stronę.
- Ej, puść ją! Ona cierpi! – na pięści Natsu znowu pojawił ogień. Mężczyzna nic nie powiedział, popatrzył pogardliwie. Splunął śliną przed nim i wyzwał od rozkapryszonych bachorów. Chłopak nie wytrzymał tego, z tym małym jeszcze ogniem rzucił się na niego z zamiarem wybicia mu oka, jednak przeciwnik okazał się szybszy i kopnął go nogą w brzuch, aby odleciał na parę metrów od nas.
- Natsu!!! – krzyknęłam, wyciągając do niego rękę. Leżał na ziemi, cały poobijany. Uniósł głowę i patrzył się jak znikamy wśród tłumu.

Natsu

        Dolecieliśmy z Happym pod wyznaczone tunele. Kilka z nich zostało już zajęte przez przyjaciół.
- Wybieram E! – napaliłem się.
- Dlaczego? – Happy musiał zapytać, cały czas latał.
- To oczywiste! E jak ERZA! W końcu ją pokonam! – Uśmiechałem się jak głupi do sera, po jego łbie spłynęła charakterystyczna kropelka zażenowania. Weszliśmy do tunelu, zamknęło się przejście zaraz za nami.
          Szliśmy w milczeniu, coś od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju. Spojrzenie obcej dziewczyny , już dwa razy na siebie wpadliśmy. Jak ją Gajeel nazywał? Dragana… Dragana…
- O czym myślisz, Natsu?
        Nie odpowiedziałem. W głowie zabrzmiał  głos, na oko ośmioletniej blondwłosej dziewczynki.
- Jak się nazywasz? – spytałem zaciekawiony. W środku panikowałem o Igneela, rwałem się żeby go dalej szukać. W końcu musiał być gdzieś blisko.
- Dragana Grain. A ty?
- Natsu. Natsu Dragneel…

           Nagle przypomniałem sobie akcje na ulicy, jak na nią naskoczyłem z oburzeniem i dziwny sen sprzed kilku tygodni. To dlatego byłem bardzo zaskoczony na statku, kiedy Gajeel o niej wspomniał. Ja ją… znam.  Ciekawe, czy u niej wszystko dobrze.
- Natsu, ścieżka się rozszerza. – poinformował Happy, wskazując na ogromne przejście. Z uśmiechem pobiegłem w tamtą stronę. Czekaj na mnie, Erzo. Pokonam Cię!



sobota, 11 października 2014

08. Marionetka Grimoe Heart

        Długo wpatrywał się w mistrza, oczekując odpowiedzi. Teraz nie ma już odwrotu, później… znowu losy mogą potoczyć się inaczej niż zaplanował. Nie było mu łatwo przyznać się do porażki przed samym sobą. Przed oczami widział zszokowaną minę Natsu, jak próbuje to ogarnąć małym rozumem. Kątem oka dostrzegł Lucy, która zaraz się przy nim znalazła i oparła dłoń na jego plecach. Na moment czas dla nich zatrzymał się, zapomnieli o egzaminie. Kolejny smoczy zabójca o potężnej sile… Sama nie jest świadoma, że w jej drobnym ciele znajduje się ukryta, niszczycielska moc. Mógł zachować się inaczej, bardziej wyciągnąć do niej pomocną dłoń.
- Słyszałem. Podobno jest dziełem smoków, jednak Zeref maczał palce w tej magii. To tylko legenda, nie ma powodu do obaw. – uśmiechnął się, zamykając oczy. Robił z niego idiotę? Czy nie chciał narażać Fairy Tail na nowe kłopoty i to podczas egzaminu? Przełknął ślinę, coraz bardziej czuł narastającą suchość w gardle. -  Dlaczego pytasz?
- To już nie jest legendą, mistrzu – zignorował jego pytanie. – Ja… znam tymczasową właścicielkę kamienia. Pochodzi z mrocznej gildii i z tego, co mi mówiła…
- Radzę o tym zapomnieć, Gajeelu. Bez powodu nie możemy z nimi zaczynać bitwy, trzeba ochronić naszą rodzinę. – Patrzył na niego poważnie. Cierpliwie zaczekał, aż sam się wewnętrznie uspokoi.
- Rozmawiałem z nią, mistrzu. Oni chcą zniszczyć smoczych zabójców, co do jednego. Sama jest bezbronna, jako dziecko została wciągnięta w ich szeregi. Nie jest złą osobą.
- Kim jest dla ciebie? – Złe nastawienie zniknęło z jego twarzy, ustąpił łagodności i jak przeczuwał Gajeel, zainteresowania sprawą.
- Przyjaciółką. – odpowiedział niepewnie. Zawsze przy nim była, nawet jeśli tego od niej nie oczekiwał i nie chciał.
          
    Wytarł strużkę krwi z pokaleczonych warg. Stał ledwo na nogach, cały się trząsł. Przeciwnik wysyłał w jego kierunku wredne uśmiechy, bluźniercze przezwiska. Wszystko po t, aby mógł osłabić jego wolę i wygrać starcie. Dookoła sypały się jednorodzinne domy, gdzieś leżały rozkładające się zwłoki. Pomału przyzwyczajał się do tego widoku. Dzień w dzień… To wszystko przez nagły sojusz gildii. I małą dziewczynkę o niebieskich oczach, na które bał się spoglądać. Czyste, jeszcze nie skażone ich ciemnością. Uaktywnił na rękach żelazne łuski, równocześnie szykując się do uwolnienia kolejnego, ostatecznego ryku, który na pewno powali wroga.
- Gajeel! – Usłyszał niski, dziewczęcy głosik za sobą. Przeklął cicho, niechętnie spojrzał za siebie. Mała, blondwłosa dziewczynka stała przy jego nogach, trzymała kurczliwie nogawki spodni.
- Co ty tu robisz?! Miałaś zostać w gildii… - odparł dość surowo. Jej oczy zaszkliły łzami. Mężczyzna zaczął się śmiać, nie ukrywając przed nimi swojego zażenowania. Natrafił na dwójkę bachorów. W dodatku ten mały śmiał nazywać się „smoczym zabójcą”. Szczęście znalazło się po jego stronie, jeszcze dziś wróci do domu z tą… dziewczynką. Rozpoznał ją, im uważniej się przyglądał. Za nią została wyznaczona duża nagroda.
- Chciałam się bawić w chowanego, ale przez Juvie znowu pada… Pobawisz się ze mną, Gajeel? – Nie docierała do niej sytuacja w jakiej oboje się znajdują. Pociągnęła noskiem, wciągając odór rozkładających się zwłok.
- Ja się z tobą pobawię. Podejdź tutaj, Louise – odezwał się nieprzyjaciel. Podszedł kilka kroków do przodu i kucnął przed nimi, wyciągając do niej rękę, uśmiechał się przy tym szaleńczo. – Nie zrobię ci krzywdy, mała. – Nie ruszała się z miejsca. Jej oczy zrobiły się większe, bała się. Schowała się za Gajeelem, mocniej ściskając za ubranie chłopaka. Nikt nie zabierze Louise, on na to nie pozwoli. Przybrał złowrogą postawę, aż żyłki wyskoczyły na jego czole. Nie dał czasu magowi na zastanowienie się nad kontratakiem. Wyskoczył do góry i łuskami uderzył go w twarz, a zaraz po tym szybko uwolnił ryk. Zdążyli tylko zobaczyć oddalający się błysk w kształcie gwiazdy i usłyszeć wyzwiska w ich stronę. Odetchnął. Kiedy tu wróci, rozszarpie go na strzępy…
- Przepraszam, Gajeel… Nie wiedziałam… - Zaczęła płakać. Schowała twarz we włosach, chcąc ukryć zaczerwienione, spuchnięte oczy. – Przepraszam…
    Został w miejscu, nie okazując jej odrobinę współczucia. Nie powiedział nic. Zaczął kierować się w stronę gildii, przecież raport sam się nie złoży. Przechodząc obok zapłakanej dziewczynki, poczochrał jej włosy. Uniosła głowę, odrywając dłonie od policzków. Wiedziała, że na jego twarzy nie zobaczy uśmiechu. Z trudem opanowała łzy.
       
           Zdziwiony tymi nagłymi obrazami, westchnął cicho. Louise po raz kolejny sprawiła, że wracała do niego przeszłość, którą nienawidził. Dopiero po spotkaniu z Makarovem wrócił na właściwą ścieżkę, wybrał cel w życiu. Teraz jest magiem Fairy Tail i musi coś z tym zrobić. Ochronić ją, sprowadzić do gildii, aby nie czuła więcej cierpienia od strony niewłaściwych ludzi i samotności. Czasu nie może cofnąć.
- Zajmiemy się tym po egzaminie, Gajeel. – zapewnił go mistrz.
- Rozumiem – odwrócił się i skierował do wyjścia. Żadne uczucia nie włożył w te słowa, na chwilkę stał się taki jak dawniej, oziębły. Wyszedł, zostawiając pogrążonego w myślach Makarova.
- Gajeel! Juvia chce opowiedzieć przyjaciołom o Lou… znaczy, o Draganie! – Wodna kobieta chwyciła go za ramiona. Miała zaciętą minę. Co tu się wydarzyło? Nie było go kilka minut i nagle wszyscy chcą znać ich mroczną przeszłość? Wystarczy im wiedza o mocy dziewczyny. A o mrocznych gildiach… powinni go pamiętać tylko za tamten atak na Lucy.
- Wydawała się taka przybita, kiedy u mnie była – powiedziała Lucy zmartwionym tonem. – Pamiętam, że wypytywała o naszą gildie, Natsu – spojrzała na różowowłosego, przykładając jedną dłoń do ust, chowając jej kciuk pod podbródkiem.
- O Fairy Tail? - ledwo usłyszeli jego głos, jakby wydobywał się z otchłani. Ponowne przechylił się nad burtą i nie raczył zaoszczędzić paskudnego widoku, kiedy ktoś wymiotuje.
- Daj sobie chociaż raz na wstrzymanie, palancie! – Gray nie mógł powstrzymać nerwów.
- Ale… Wendy nie chce rzucić na mnie Troi… - skarżył się, zalewając własną twarz potokiem łez. Gajeel odsunął do siebie Juvię. Wszyscy byli jeszcze bardziej zdenerwowani, dodał oliwę do ognia. Usiadł z powrotem na miejscu przy stole ze skrzyżowanymi rękoma.
- Jest partnerką Mesta, nie może ci pomóc. – usprawiedliwiła ją Lucy. – Weź się w garść! – po czym spojrzała na niego, a jej biust niebezpiecznie podskoczył. Zachował zimną krew. – Opowiesz nam o niej, Gajeel?
- Dzieciaki! – Głos mistrza uratował go z kłopotów. Puścili w niepamięć Draganę, czekali na jego słowa – Nadszedł czas, abym wyjaśnił wam zasady egzaminu!

***

     Unosiła się delikatnie w powietrzu. Ktoś trzymał ją na plecach, była nieprzytomna. Przebywała w dziwnej przestrzeni, słyszała swój głos i jakiegoś faceta, na pewno wcześniej go spotkała. Pamiętała niewiele. Została złapana przez Madeleine, trafiła w ich brudne łapy. Przynajmniej ten chłopak… Romeo, zdążył uciec i nic mu nie jest. Nie potrafiła się obudzić, chociaż chciała. Dookoła widziała błyszczące kryształy, migoczące w niebieskiej poświacie. To jej umysł? Tło w niektórych miejscach przybrało lawendowe odcienie, wyłaniały się dziwne kształty. Poczuła ciepły dotyk na ramieniu. Niechętnie spojrzała za siebie. Głuchy krzyk wydobył się z jej ust. Przed nią stała ona sama, w nieco poważnej postawie i innym stroju do walki. Gdzieś w oddali dostrzegała męską postać z bujną czupryną. Jeden z kryształów na chwilę oświetlił mężczyznę, a dokładniej jego szeroki uśmiech z wystającymi kłami. Co tu robi Natsu? Czyżby umarła?
- Nie umarłaś – usłyszała pewny głos dziewczyny. – Przejęli nad nami kontrolę. Przez jakiś czas będziemy walczyć przeciwko Fairy Tail.
- Nie podoba mi się to… - przyznała szczerze. – Ja… ja chciałam… - wyciągnęła rękę do maga. – spotkać Natsu… - Jego postać rozmyła się, nie był prawdziwy.
- Nikogo tu nie ma, jesteśmy tylko my obie. – Kiedy to się skończy, spotkasz go.
- Czyli kiedy?
- Już niedługo. – Ucałowała ją w czoło. Musiała jej uwierzyć. Nie wiadomo przez ile czasu będą tu uwięzione. Jej ciało zostanie prawdziwą marionetką, a ona będzie zmuszona wszystko obserwować.
***
      Zancrow znienacka pojawił się przed Urtear i mistrzem Hadesem. Bez słowa rzucił w ich kierunku nieprzytomną dziewczynę, którą odebrał od Norishige. Banda głupców. Myśleli, że mogą spotkać się z samym mistrzem Hadesem. Pamiętał ich zdezorientowane miny. To go bardziej bawiło.
Mistrz uśmiechał się zwycięsko. Ta słaba gildia zostanie zmieciona z powierzchni ziemi z jej pomocą. Delikatnie dotknął jej policzków. Mało brakowało, a mogła zostać podopieczną Makarova.
- Urtear, pójdziesz po Zerefa razem z Louise. – postanowił Hades-sama. Kiwnęła głową. – Użyjemy jej pod koniec bitwy.
- Eh, czemu z nią, mistrzu!? – Zancrow stanął w rozkroku, rozkładając dłonie. – Chciałem się z nią zabawić! I sam powtarzałeś, że oni muszą ją zobaczyć wcześniej… - skończył szaleńczo wywijać językiem.
- Tak będzie rozsądniej. Wypuszczona ze sznurka może nie odróżniać wroga od sojusznika. Urtear musi jej to wszystko wytłumaczyć. – Posłał mu stanowcze spojrzenie. Nie raczył się już odezwać. – Zatem… Makarov, rozstrzygnijmy to, kto jest silniejszy. Wróżki, czy demony.

***

     Bariera ochronna nałożona przez Freeda zniknęła. Wystartowali, pełni energii. W pośpiechu musieli dostać się na wyspę. Każdy z nich chciał zostać magiem klasy S, każdy czuł to podniecenie. Gray zamroził morze, przejechał się jakby był na lodowisku. Juvia zamieniła się w wodę, Lisanna w rybę. Natsu poszybował w chmurach razem z Happym, Evagreen postąpiła podobnie z Elfamanem. Levy z Gajeelem oraz Wendy z Mestem starali się jak najlepiej potrafili. Tylko Lucy czuła, że coś jest nie tak. Nie powiedziała nic, otrząsnęła się z myśli i szybko, razem z przewrażliwioną Caną dołączyły do pozostałych. Rywalizacje czas zacząć.