Z perspektywy Natsu i
Dragany
Louise
Nie
mam pojęcia, jak długo trwałam w bezruchu. Słyszałam każdy odgłos, dochodzący z
zewnątrz, przybywający gdzieś z oddali. Nie umiałam nic odpowiedzieć,
zaprotestować. Próbowałam wymusić, chociaż nikły uśmiech wymawiając jedno imię,
które kojarzy się z ciepłem. Zazdrościłam Gajeelowi, że on znalazł w końcu
dobrą gildię, ale do tego nie przyznam się otwarcie przed sobą. Nigdy się
nikomu nie postawiłam, żeby zmienić swoją przyszłość w dobrym kierunku. Od
małego byłam przekazywana z rąk do rąk, traktowana jak nic nie warty przedmiot.
Gdyby tylko sobie przypomniał, że kiedyś się spotkaliśmy… wyczułam wtedy u
niego smoczą moc, był taki sam jak ja, porzuconym zabójcą smoków przez
opiekuna.
Do
tej pory sama nie mogłam odszukać wskazówki, skąd go znam i dlaczego jego imię
wydaje mi się takie przyjazne. Kiedy stałam przy porcie, patrząc na odpływający
statek Fairy Tail, czułam na sobie dwa spojrzenia. Gajeela i różowowłosego
chłopaka. Jego szalik powiewał na wietrze. Nie uśmiechał się tak jak wszyscy,
patrzył się zmartwionym spojrzeniem, a minę miał zaciętą, jakby chciał zaraz
wyskoczyć z tego statku i podbiec. Teraz skojarzył. On nie pamiętał.
20 lipca 777 roku
Ciche miasteczko. Zatrzymaliśmy
się tutaj z mężczyzną, który mnie znalazł parę dni po zniknięciu smoka.
Mamrotał coś wtedy o White Crow i sojuszu Phantom Lord, potrzebowali nowej,
świeżej siły. Nic nie rozumiałam, w końcu byłam dzieckiem i w głowie miałam tylko
imię taty oraz tysiąc pytań, czemu postanowił opuścić bezbronną dziewczynkę,
która nie potrafi dobrze korzystać z podarowanej magii. Bałam się wszystkiego.
Nie mając większego celu, zdecydowałam się pójść z tym dziwnym, umięśnionym
panem. Spacerując między alejkami, wzrokiem napotkałam różową czuprynę bujnych
włosów. Zrobił małe zamieszanie, wypytując o smoki.
- Szukam Igneela, mojego ojca.
Zniknął bez śladu…
Nikt nie słuchał, bardziej omijali go
szerokim łukiem. Według nich smoki dawno wyginęły. Widziałam jak zaciskał dłoń
w pięść, a na jej palcach pojawił się ogień, zaledwie na krótki moment.
Nieśmiało podeszłam do niego.
- Szukasz smoka? – Chyba bardziej
pytałam siebie niż jego. Odwrócił się, a w jego oczach zobaczyłam radosne
iskierki, nadzieję i ten szeroki uśmiech z wystającymi kłami.
- A widziałaś jakiegoś w pobliżu?
- Nie, moja mama też zniknęła 7 lipca
tego roku. Smok – uprzedziłam jego wątpliwości.
- Jak się nazywasz?
- Dragana Grain – Ten pan kazał mi
się tak przedstawiać. Ciężko było się przyzwyczaić. – A ty?
- Natsu. Natsu Dragneel – uśmiech nie
znikał mu z twarzy. – To ciebie wyczułem wcześniej…
- Możliwe. – uśmiechnęłam się
tajemniczo – może powinieneś dołączyć do gildii… Oni raczej nie wrócą –
stwierdziłam smutno. Sama szukałam matki, ale z każdym kolejnym dniem nadzieja
na jego odnalezienie malała nieodwracalnie.
- Igneel wróci, on tu gdzieś jest!
Odnajdę go! Powinniśmy razem szukać naszych rodziców!
- Chciałabym, ale…
- Dragano! – Dotarł do nas krzyk
tymczasowego opiekuna. Nie był za wesoły. Podszedł i chwycił mnie mocno za
rękę. – Ile razy ci mówiłem, żebyś z nikim nie rozmawiała po drodze. Rany, ten
smok niczego cię nie nauczył… - syknęłam, bo zabolało, trzymał zdecydowanie za
mocno i ciągnął w swoją stronę.
- Ej, puść ją! Ona cierpi! – na
pięści Natsu znowu pojawił ogień. Mężczyzna nic nie powiedział, popatrzył
pogardliwie. Splunął śliną przed nim i wyzwał od rozkapryszonych bachorów.
Chłopak nie wytrzymał tego, z tym małym jeszcze ogniem rzucił się na niego z
zamiarem wybicia mu oka, jednak przeciwnik okazał się szybszy i kopnął go nogą
w brzuch, aby odleciał na parę metrów od nas.
- Natsu!!! – krzyknęłam, wyciągając
do niego rękę. Leżał na ziemi, cały poobijany. Uniósł głowę i patrzył się jak
znikamy wśród tłumu.
Natsu
Dolecieliśmy z Happym pod wyznaczone
tunele. Kilka z nich zostało już zajęte przez przyjaciół.
-
Wybieram E! – napaliłem się.
-
Dlaczego? – Happy musiał zapytać, cały czas latał.
- To
oczywiste! E jak ERZA! W końcu ją pokonam! – Uśmiechałem się jak głupi do sera,
po jego łbie spłynęła charakterystyczna kropelka zażenowania. Weszliśmy do
tunelu, zamknęło się przejście zaraz za nami.
Szliśmy w milczeniu, coś od dłuższego
czasu nie dawało mi spokoju. Spojrzenie obcej dziewczyny , już dwa razy na
siebie wpadliśmy. Jak ją Gajeel nazywał? Dragana… Dragana…
- O czym
myślisz, Natsu?
Nie odpowiedziałem. W głowie zabrzmiał głos, na oko ośmioletniej blondwłosej
dziewczynki.
- Jak się nazywasz? – spytałem
zaciekawiony. W środku panikowałem o Igneela, rwałem się żeby go dalej szukać.
W końcu musiał być gdzieś blisko.
- Dragana Grain. A ty?
- Natsu. Natsu Dragneel…
Nagle przypomniałem sobie akcje na
ulicy, jak na nią naskoczyłem z oburzeniem i dziwny sen sprzed kilku tygodni.
To dlatego byłem bardzo zaskoczony na statku, kiedy Gajeel o niej wspomniał. Ja
ją… znam. Ciekawe, czy u niej wszystko
dobrze.
- Natsu,
ścieżka się rozszerza. – poinformował Happy, wskazując na ogromne przejście. Z
uśmiechem pobiegłem w tamtą stronę. Czekaj na mnie, Erzo. Pokonam Cię!
Smutno tu tak, jak nie ma żadnego komentarza... :c
OdpowiedzUsuńZnalazłam twój blog jakoś tak w czerwcu chyba albo coś takiego... W każdym razie - nie wiedziałam, czy w ogóle do niego wrócisz, a mnie zaciekawiłaś i cieszę się, że jednak nie zostawiłaś pisania :)
Natsu i Dragana się spotkali już kiedyś, uroczo :3
Ogólnie jestem ciekawa, jak poprowadzisz dalej akcję ;D
P.S. Przepraszam za krótki komentarz, zwykle piszę dłuższe, ale szkoła mnie naprawdę męczy :/ W każdym razie, postaram się komentować, nawet krótko, każdy rozdział. Czekam na piątek ;)
Pozdrowionka i weny!
Przepraszam, znalazłam twoje opowiadanie w kwietniu jakoś, komentowałam już raz. Ale reszta bez zmian ;)
OdpowiedzUsuńNie mam nic do krótkich czy długich komentarzy, ciesze się, że ktoś to czyta i daje odzew, arigato ;) Bloga wbrew pozorom nie przestanę pisać, mogą pojawić się dłuższe przerwy spowodowane studiami, ale postaram się obie rzeczy pogodzić. Z akcją mam mały problem, niepotrzebnie robiłam wątek z wyspą, jakoś z tego sie wybrnie. Pozdrawiam ;)
Usuń