czwartek, 20 lutego 2014

03. "Nazywam się Louise"


Louise nie ukryła zdziwienia, widząc mieszkanie Gajeela, owiane mroczną aurą. Jeszcze przed chwilą zachwycała się piaszczystą plażą z wysokimi klifami, czystą wodą, w której zanurzyła swoje nogi, zbierając do ręki różnorodne muszelki, by wrzucić je do morza z nienaganną łatwością. Czuła wtedy lekkość, jakby wiatr w ruch unosił nie tylko jej długie włosy, ale ją samą. Gajeel patrzył na nią z politowaniem, co jakiś czas kręcił głową i ciężko wzdychał. W trakcie dalszej drogi narzekał, że musieli zatrzymać się na plaży i to cud, skoro dotarli cało do jego mieszkania. Dziewczyna przemilczała jego kategoryczne uwagi. W środku budynku zapragnęła natychmiast wrócić na plażę, znaleźć tam zakątek do spania między skałami albo wynająć coś naprawdę taniego, a nie mieszkać w ponurym mieszkaniu maga.
- Nigdzie nie pójdziesz, od tej pory mam cię na oku. – Upomniał ją Smoczy Zabójca, siadając przy stoliku. – Na górze jest twoje łóżko, tam jest łazienka, kuchnia… - wskazywał rękami na różne strony. Louise zaśmiała się, przypominał jej cyrkowego gracza z głupimi minami. Najbardziej zainteresowała ją półka ze zdjęciami.
- Kim jest ta niska dziewczynka o niebieskich włosach? – Zagadnęła ciekawskim tonem.
- Nie twoja sprawa! Nic do niej nie czuję!
- Nie pytam o uczucia, tylko kim jest… - Odłożyła fotografie na miejsce. Kolejna przedstawiała blondynkę z tajemniczym Różowowłosy, jego z kwaśną miną i panne Juvie. – Nic się nie zmieniła! Do niej mogę się odezwać? Proszę…?
- Tylko do niej, od reszty masz się trzymać z daleka! Rozgość się, ja muszę wyjść.
- Dokąd?
- Do gildii, powiedzieć im, że wróciłem z misji. Inaczej będą się strasznie niepokoić.
- Rozumiem… Trafiłeś na dobrych przyjaciół, Gajeel…
- Można tak powiedzieć. Porozmawiam z Juvią o twoim przybycie. – Po tych słowach wyszedł, a zamiast niego do pomieszczenia zawitała cisza. Nie bała się samotności, przyzwyczaiła się do niej aż za bardzo.
***
Natsu uchylił głowę przed butelką, lecącą w jego stronę. Magowie od rana świetnie się bawili, wznawiając imprezę. Wszyscy cieszyli się z nadchodzącego egzaminu, a jego rozpierała ogromna duma. Wygra. Musi to zrobić dla swojego ojca, dla przyjaciół, którzy w niego wierzą. Zbyt łatwo nie ulegnie przegranej.
- Nazywam się Louise…
Ożywił się natychmiast. Nie wiedział czemu te słowa są takie ważne, dlaczego akurat go prześladują. Z wczorajszego snu nie pamiętał nic, żadnej osoby, ani wyrazistego spojrzenia. Cechy charakterystyczne same znikały w czeluściach jego pamięci, zupełnie jakby przez palce przesiewał piasek. Byłoby mu łatwiej, gdyby cokolwiek kojarzył. Louise. Kto to jest? Wcześniej nie znał nikogo o tym imieniu, słyszał je pierwszy raz w życiu.
- Natsu-san, wszystko w porządku? – Wendy pociągnęła delikatnie koszulę przy pasku. Zawsze przesadzała z grzecznością i choć nie chciał, nazywała go z per „san”. W niebieskich oczach zobaczył zrozumienie połączone z troską. Położył rękę na jej włosach, nieco je mierzwiąc. Uśmiechał się przy tym tak jak zwykle, maskując doskonale każde zmartwienie. – Na pewno?
- Wendy, czy… - zawahał się. – Czy słyszałaś kiedyś imię Louise?
- Natsu, orientuj się! – To Gray zrobił fikołka w pobliżu jego nóg, niechcący uderzając plecami o nie. Dragneel nie czekał dłużej na odpowiedź niebieskowłosej magini. Ruszył prosto z pięściami na przyjaciela. Przy dziewczynce utworzyła się chmura, zakrywająca bijących się chłopaków. Odsunęła się na bezpieczną odległość, zastanawiając się nad tym, co usłyszała od Natsu.
- Coś się stało, Wendy?
- Panna Juvia! – Magini ucieszyła się na jej widok. Dobrze się z nią dogadywała. – Nic takiego. Natsu-san pytał się o jedno imię, czy kiedyś słyszałam w przeszłości…
- Jakie?
- Louise. Więcej nie powiedział, nawet nazwiska…
     Źrenice Loxtar powiększyły się kilkakrotnie. Ktoś włożył w jej serce ciężką strzałę w tym momencie. Skąd Natsu zna Louise? Ich Louise, z którą kiedyś pracowała? Słuch po niej zaginął wieki temu. Do tej pory pamiętała jej jasne włosy, strachliwe spojrzenie i błysk sztyletu w świetle słońca. Bała się jej. Potrafiła z gracją zabić tłum osób, niezależnie od płci i wieku. Miała coś, czego jej zazdrościła tak bardzo. Była doskonała w każdym szczególe, do tego dobrze wytresowana przez ich mistrzów. Mogła dogadać się z Gajeelem, z nią wymieniła zaledwie kilka rozmów o niczym. Perełka w mrocznych gildiach. Były sobie jednocześnie dalekie i bliskie.
     Silny uścisk na ramieniu wyrwał ją z głębokiego zamyślenia.
- Gajeel…
- Możemy porozmawiać?
    Wyszli z gildii, zostawiając zdziwioną zgraję za sobą. Nikt nawet nie zdążył spytać się Żelaznego Smoka o powodzenie w misji. Wszedł i wyszedł bez wyjaśnienia, żadnego powitania z resztą, obchodziła go tylko nagła rozmowa z Juvią.
- Pamiętasz Louise Larsen? Małą dziewczynkę o jasnych oczach? Tą, którą kiedyś nienawidziłaś, bo mistrz chciał dać jej większe wynagrodzenie… - zaczął ostrożnie, starając się wychwycić każdą reakcje w gestach przyjaciółki, nie pomijał najdrobniejszego ruchu ust. – Właśnie została moją współlokatorką, chciałaby się z tobą zobaczyć.
- Louise? Myślałam, że nie żyje. – Magini usiadła na ławce, kładąc jedną rękę o oparcie. Gajeel w tym momencie posiadał idealną perspektywę do oglądania jej ciała. Biust wypięła do przodu, a zgrabne nogi złączyła w kolanach, ukazując tylko niewielką część zakrytej sylwetki pod krótką spódniczką. Czasami dziękował sobie w duchu za opanowanie i brak zainteresowania jej osobą. Na innych mężczyzn działała jak magnes, kusiła ogromnym biustem, który efektownie podnosił się i opadał przy oddychaniu. – Jak się czuje?
- Chyba się boi otoczenia. Nie chce mi powiedzieć, co ukrywa.
- Dziwisz się jej, Gajeel? – burknęła Juvia, tym razem pochyliła się znacznie do przodu i złączyła dłonie, opierając łokcie o kolana, a podbródek o splecione ręce. – Jest panną z mrocznej gildii. – Chętnie z nią porozmawiam, ale później, za niedługo odbędzie się egzamin…
Gajeel uśmiechnął się szeroko. Przed wyruszeniem w podróż zaproponował Levi współpracę. Zgodziła się, rumieniąc się lekko. Zabierze się razem z nimi wbrew przestrogom Erzy.
- Wracamy? – Juvia podniosła się z miejsca. Koniecznie chciała mieć na oku Graya i Lucy, nie może pozwolić na ich romans.
- Pewnie.
***
Po posprzątaniu mieszkania Louise postanowiła nie przestrzegać rozkazu Gajeela i wymknęła się z domu na spacer. Wyszła na ulice w luźnych strojach, tak, żeby nikt nie rozpoznał jej jako złodziejkę. Szła przy skraju kanału, kompletnie nie uważając na drogę. Ktoś z gondoli zwrócił jej uwagę, inaczej może wpaść.
- Nie martw się, Cano, na pewno zostaniesz magiem klasy S! – Obok niej przechodziły dwie dziewczyny, jedna z nich wyglądała na bardzo przybitą. Słabo stała na nogach, miała napuchnięte oczy od łez. Kiedy blondynka łapała ją pod ramię, zauważyła Louise. – Pomożesz mi?
Louise wzięła brunetkę pod drugie ramię, zrobiło się lżej. Nie pytała o nic, dlaczego tamta się płakała, czy stało się coś strasznego.
- Jestem Lucy. Dziękuję za pomoc – blondynka uśmiechnęła się do niej. Chociaż raz Louise mogła poczuć się, jakby wróciła do domu, a nie kryjówki.
- a ja Lou… znaczy, nazywam się Dragana. Dragana Grain. – poprawiła się w ostatniej chwili. Nagła zmiana poprawy blondynce jedynie mignęła. Uśmiechnęła się jeszcze raz, po czym w trójkę weszły do jej mieszkania.