piątek, 21 listopada 2014

10. Czarny Mag Zeref cz.1

Hejka! Wiem, że znowu zalegałam z notką. Rozdział wprawdzie zaczęłam na wykładzie, ale uznałam, że był bez sensu i dopiero dzisiaj wpadłam na pewien pomysł i postanowiłam wdrążyć go w życie. Zdradzę, że do końca pierwszej sagi zostały 3 rozdziały. W sadze drugiej mam zamiar kontynuować wątek, zrobić coś większego z White Crow. 
Spytam z ciekawości. Czy ktokolwiek to czyta? ;) 
***
         Nie rozumiał tego wszystkiego. Skąd Dragana się wzięła na ich wyspie? I dlaczego rozpoznawała jego jako wroga? Było zupełnie inaczej od ich pierwszego spotkania. Czuł, jakby natrafił na obcą osobę… z nową przeszłością. Nie wydobył od Zancrowa szczegółowych informacji na jej temat. Irytowali siebie nawzajem, czekając na kolejny ruch tego drugiego.
- Nie przedstawiłeś mi się do tej pory – przypomniał Zancrow, posyłając mu głupi uśmiech z wystającym językiem.
- Natsu z Fairy Tail – odpowiedział niechętnie, nie spuszczając go z oczu. Zaśmiał się pewnie.
- Wiem! Twoje wyskoki są u nas dobrze znane! Wiemy też o tym, że jako dziecko bawiłeś się z naszą Draganą. 
- Co? – To była lekka przesada. Jakiś frajer, który miał czelność postawić nogi na świętą wyspę, sprawdzał jego historię i to, co udało mu się rozwalić. – Ją też sprawdzaliście?
- Ależ oczywiście. Właściwie od początku do nas należała, tylko Hades nie miał czasu się nią zajmować i przekazał ją tymczasowo do White Crow.
- Przecież to jest legalna gildia… - szepnęła Wendy, nie wierząc do końca tym słowom. Zancrow prychnął.
- Cały czas z nami współpracowali. A Wami zajmę się zaraz! Jak rozprawię się z tym tutaj – wskazał na Natsu. Nie czekając na jego odpowiedź posłał w jego kierunku sporą ilość czarnych płomieni. Patrzył jak docierały do niego, a on stał i czekał, aż poczuje znajome ciepło na ciele. Obroni siebie i przyjaciół. Już otworzył usta, połknął parę niewinnych płomyczków. 
       Głos Wendy, a właściwie jej stłumiony krzyk, dotarł do niego za późno. Jego organizm źle zaczął odbierać ten rodzaj płomieni, nie mógł ich pożreć i wyzwolić swoje płomienie. Przeciwnik obserwował jak się krztusi, zaś w środku, przez całe ciało przeszył go niewyobrażalny ból, jakby połknął truciznę, która ma go uśmiercić. Przez moment zrobiło mu się czarno przed oczami. Nie może pozwolić sobie teraz na odpoczynek. Jego przyjaciele czekają… również i Dragana. 
     Skoro jego płomienie potrafiły zranić, to jej błyskawice… Odpędził tą myśl. Zdąży. Strasznie się napalił. Nie przewidział jednego. Ostatni Atak Zancrowa był tak duży, że wysłał jego dosłownie w powietrze, zaczął spadać w dół.
***
        „Moją przyjaciółką!” pomyślała Louise, patrząc w pustą przestrzeń przed siebie. Chłodna woda była taka przyjemna… mogła na parę sekund odetchnąć. Chciała się rozerwać, jednak nie przewidziała tych czarnych błyskawic. Wolała swoje. Zastanawiał ją różowo włosy typek. Niby nazwała go po imieniu i skądś pamiętała, ale tak naprawdę widziała go po raz pierwszy. Dlaczego ją tak nazwał? Nie była nikim ważnym i nie posiadała przyjaciół, zawsze była sama. Widziała jego zawzięte spojrzenie, coś sobie ubzdurał. A ona nie może odejść od Grimoe Heart, w końcu ją stworzyli. Musi im pomóc, jakoś się odpłacić.
Wyjęła dłoń z wody, chwytając palcami od razu łańcuszek od medalionu. Zrobił się czarny jak jej błyskawice.
- Pochłonął sporo mocy… - Usłyszała za sobą spokojny, trochę zaniepokojony głos mężczyzny. Podskoczyła, odwracając się do niego. – Nic ci nie zrobię, Louise.
- Skąd…
- Znam ciebie i Natsu. On musi mnie zniszczyć, szkoda, że teraz jest taki słaby… - Nie patrzył na nią. Jego zagubiony wzrok padł na taflę wody. – to źle, że masz ten kryształ…
    Przyjrzała się nieznajomemu. Nosił długie szaty, czarne a brzegi były wyraźnie pozłacane. Wiatr poruszał krótkimi, czarnymi włosami. Blada skóra, czerwone oczy widzące tylko śmierć. W duszy warknęła na nieznaną istotę. Nie siedzi cicho tak jak jej kazała.
- Czemu?
- Ty też nie jesteś w stanie… - zmienił szybko temat, westchnęła ciężko. – Posłuchaj uważnie, musisz stąd uciekać.
- Nie mogę! Moja gildia jest tutaj i N-Natsu….
      Ich spojrzenia się spotkały.
- Nie chciałem nic robić w tej erze, widzę, że nie mam wyjścia.
     Zamrugała oczami, nie rozumiała go. Pewnie widział jej zakłopotaną minę. Nie wiedziała, czy może się zaśmiać. Kontynuował swój wywód. Położył jej rękę na ramieniu.
- Nie chcę, żeby smoki zostały skrzywdzone. Jeśli zmniejszę twoją moc…
- Czekaj, co ty chcesz zrobić!?
      Nie zatrzymała go. Nagle poczuła się niska. Spojrzała na odbicie w wodzie. Stała się dzieckiem. Drobną dziewczyną z długimi włosami. Odwróciła się, z wyrzutem patrząc na niego, nadymając jednocześnie policzki. Wyglądała, jakby pokłóciła się o coś błahego.
- Posłuchaj… Sam majstrowałem przy Hotaru. Jeśli oni znajdą drugą część… dzieci smoków przeżyją piekło, łącznie z Natsu. Jego płomień faktycznie mógł zniszczyć kamień, jednak jest już za późno. A jeśli oboje zginiecie, nie będziecie mogli mnie zabić. – uśmiechnął się, tak jej się wydawało, delikatnie. Założyła ręce na piersiach, tupiąc nogą. Nie chciała tak…
- Zeref… W końcu cię znalazłam! – Ktoś przyszedł. Rozpoznała głos Urtear, która zachwycona wpatrywała się w maga, jak w obrazek. – Przyszłam cię stąd zabrać. Żebyś mógł pokierować Grimoe Heart. Jestem tobie posłuszna. – kucnęła przed nim, całkowicie ją ignorując. Nie poznała jej?
- Nie mam zamiaru z tobą iść – odpowiedział z pogardą. Uniosła głowę. – Powiem ci to, co powiedziałem przed chwilą Louise. Nic nie chce robić w tych czasach.

Dopiero teraz zerknęła na nią.

- To jest Dragana?! Przecież…
- Zrobiłem to dla jej dobra. Odsuń się – zwrócił się do niej. Cofnęła się kilka kroków. Gdy zobaczył, że stała w bezpiecznym miejscu, ponownie spojrzał na Urtear. – Nie dostaniecie mnie, ani Hotaru. – Zaczął wysyłać w jej kierunku pociski własnej mocy, ewidentnie wkurzony. Każdy chciał zmącić jego spokój.
 Rozpoczęła się walka o przetrwanie. Na dwa fronty.
***
Tak (przez jakiś czas) będzie wyglądała Louise: