Kiedy
statek Grimoe Heart „przycumował” nad wyspą, członkowie gildii nie musieli
słuchać dwa razy rozkazów mistrza. W bańkach wysłali nieważny oddział, żeby
zabić czas i osłabić nieco muszki. Louise obudziła się w stosownej chwili,
akurat Zancrow przekazywał ją Urtear, aby trzymała ją przez chwilkę. Jej oczy
były puste, całkowicie pozbawione blasku. Każdy widział to, co chciał zobaczyć.
Nową sojuszniczkę, która jeszcze nie posiadała takiej żądzy mordu. Hades
uśmiechnął się, dokładnie o taki efekt mu chodziło.
Nie pomyślał, mógł to zrobić kilka lat
temu, zanim ta mała trafiła do White Crow. Kaoru marnował jej talent do nic nie
wartych zleceń, które i tak gdzieś uciekły w jej niepamięć a krucha maska
zasłoniła wszystkim jej prawdziwe oblicze. Louise oblizała łapczywie usta
językiem. Dawno nie czuła podekscytowania, trochę przypominała uwolnione
ptaszysko z dzikiej klatki. Bez problemu uwolniła odrobinę własnej mocy,
wywołując spięcie w ustawieniach mechanicznych.
- Uspokój
się, młoda damo. – Hades wyciągnął przed siebie ręce w formie obrony. Nie
chciał teraz walczyć. Musiał się oszczędzać na Makarova. – Idziesz z Urtear, po
Zerefa.
- Co?! Ja
chce walczyć, walczyć! – podskakiwała w miejscu z oburzeniem.
-
Mówiłem, ona powinna iść ze mną! To moja nowa przyjaciółka! – powiedział Zancrow.
- przybijając z nią piątkę. Jej oczy zabłysnęły jeszcze bardziej, nawet Urtear
poczuła się niepewnie. – Wykończymy razem tego zarozumiałego Dragon Slayera!
- Sam
sobie z nim poradzisz, Zancrow.
-
Chciałbym przypomnieć, mee, że jeśli mamy ich atakować, to najlepiej teraz.
Oddział nie daje rady. – Capricone wskazał na unoszące się dymy na wyspie. Ze
statku coraz więcej spadało żołnierzy, ale widać było prośby o wsparcie główne.
Magowie zaszli im za skórę.
- Jesteś
kozą czy człowiekiem? – Louise podeszła do niego, przyglądając się. – nigdy nie
widziałam wcześniej… istoty?
- Nie
powinnaś tak się zwracać do swojego szefa, mee. – położył jej rękę na głowie i
poklepał, jakby była małą dziewczynką.
- Gomeen!
Zancrow-san a ten Dragon Slayer… jak się nazywa? – przekrzywiła uroczo głowę w
stronę blondyna, który znowu wymachiwał językiem i wydobywał z siebie piskliwy
śmiech.
- No tak,
ty nie jesteś z nami od początku, możesz nie wiedzieć. Natsu Dragneel, w dodatku
strasznie mnie irytuje. Narobił tyle i myśli, że jest kimś wyjątkowym –
prychnął, krzyżując ręce na odsłoniętym torsie.
- Natsu? –
Jej źrenice gwałtownie się pomniejszyły. – Chodźmy się zabawić, proszę! – zaklaskała w dłonie. Znała go, chciała się zemścić, albo… zwyczajnie komuś dokopać.
Ostatnio nic nie robiła w swojej gildii. Oboje spojrzeli na mistrza Hadesa
proszącym wzrokiem.
- Niech
idzie, Hadesie. Potem może dołączyć. – wsparła ich Urtear. – Meredy pójdzie ze
mną.
Mistrz kiwnął głową, wcześniej źle obrał
decyzję. Są mroczną gildią a nadmiar mocy Louise i jej chęć walki nie powinna
być dla nich problemem.
***
Niepewnie dotknął koniuszkami palców źdźbła
trawy. Zrobiła się czarna, bardzo krucha na tyle, że mogła zamienić się w
drobny pył. Nie rozumiał tego. Wszystko, co chciał dotknąć, umierało od jego
mocy. Tak samo stało się z liśćmi podczas spotkania z magami. To spojrzenie
Natsu… tylko on go może uratować, a jednak nie jest w pełni przygotowany. Otarł
łzy. Nie wiedział, kiedy spłynęły po zimnych policzkach. Płakał. Coś ściskało
go w sercu, nie mógł się uwolnić od bólu. Nie chciał nic robić w tej erze, a
nieznana siła chciała uwolnić na zewnątrz więcej cierpienia.
Nagle drgnął. Ona tu jest.
- Louise…
Szepnął, chwytając się za głowę. Przyjdzie
tutaj do niego za jakiś czas, czuł to. Jednak jej moc jest na tym samym
poziomie, co Natsu. Oboje niezdolni do pozbawienia go życia. Proste zadanie, a kłopotliwe.
Poza nią wyczuwał inną, zupełnie nową energię. Hotaru. Pamiętał czasy, w
których kryształ był tworzony przez smoki w ich siedlisku. Teraz zaginiony i
niewiele ludzi o tym pamięta, traktuje jak legendę.
Sam przy
nim majstrował. Zamiast chronić smoczych wybrańców, niszczy ich pomału i
boleśnie. Do pełnej aktywacji potrzebują pozostałych części, tutaj ich nie
znajdą. A jeśli ona go nosi, kiedyś stanie jej się krzywda, będzie osłabiona. Natsu
mógłby zniszczyć kryształ, ale… nie był pewny, czy da radę. Czy powinien coś
zrobić? Albo zostawić w spokoju?
***
- To
obrzydliwe – mruknęła Louise, obserwując wszystko. – Ja się tak nie zachowuję!
- Wiem –
odparło jej lustrzane odbicie. – W dodatku ta moc.. czujesz to?
Kiwnęła głową. Wzrosła bardzo szybko, każda
komórka jej ciała to czuła. W dodatku sprzymierzyła się z Zancrowem, a tak
naprawdę go nienawidzi.
– Czy ktoś
mnie słyszy?! Ktokolwiek!
- Tu nie
ma nikogo, głupia.
Objęła się bardziej ramionami. Nic nie
mogła zrobić, przerwać tej masakry. Bez powodu będzie walczyć z Natsu. Tak bardzo
chciała wrócić do domu, nawet jeśli powrót oznaczałby współpracę z Norishige. Uniosła
głowę. Jej zła wersja właśnie wylądowała na wyspie, a śmiech Zancrowa po części
zranił jej uszy.
***
Bez wyrazu patrzyła jak Zancrow
zabija niepotrzebny oddział. Nie potrafili nawet drasnąć przeciwnika.
- Czy oni
nie byli twoimi przyjaciółmi…? – Usłyszeli groźny głos, trochę przesiąknięty
nienawiścią. Spojrzeli w danym kierunku. – Co do… Dragana!?! – Różowowłosy stał
sparaliżowany, krople potu spływały mu po twarzy. Niebieski kot również nie
mógł wydobyć z siebie dźwięku czy słowa. – Przecież ty…
- Dawno
się nie widzieliśmy, Natsu~! Yo! – Okręciła się wokół własnej osi, a uśmiech
stawał się coraz większy. – Pamiętasz mnie czy muszę ci się przedstawiać?
- Nie
powinnaś tutaj być! Gajeel zostawił cię w Magnolii… ! – wskazywał na nią palcem
z zaciętą miną.
- Tak i
potem ją.. znaczy mnie – poprawiła się szybko. Dragneel tego nie przeoczył. –
zaatakowali. – wzruszyła obojętnie ramionami. – Ale postanowiłam go wesprzeć i
ci dokopać!
Pamiętał ich pierwsze spotkanie. Ta
dziewczyna, która przed nią stoi… może ma ciało i głos Dragany, ale nią nie
jest.
- Mogę
się nim zająć? – spojrzała na blondyna. Natsu zmarszczył brwi, instynktownie przyjął
pozycje obronną. Oni coś jej zrobili, był coraz bardziej pewny. Zerknął na
Wendy. Na razie byli w pobliżu, nic im się nie stało. Carla wyglądała na trochę
bladą. Czyżby znowu miała wizje? Na jej ciele pojawiły się pojedyncze
błyskawice, koloru czarnego. – Dlaczego one…?!
-
Widocznie to skutek uboczny – powiedział Zancrow bardziej do siebie niż do
nich, wyraźnie zachwycony nowym zjawiskiem. Wiedział, że Dragana nie była
Zabójcą Bogów. Natsu nic z tego nie rozumiał. – I zaraz, on mnie pouczał… - Wkurzył
się, nie panując już nad emocjami. Wysłał na niego strumień płomieni równie
czarnych, co jej błyskawice. Zacisnęła pięść, wywołując nową fale błyskawic,
cała się nimi pokryła. Na jej twarzy zobaczył ból. Mimo to uśmiechała się
szaleńczo. Po prostu patrzyła jak płomienie Zancrowa ranią go od wewnątrz, nie
mógł ich zjeść i wykorzystać do kontrataku. Razem z nieznajomym zeskoczyła ze
wzniesienia.
- A tak,
nie przedstawiliśmy ci się. – zwrócił się do niego, kiedy udało mu się z
powrotem wstać i złapać oddech. Natsu aż się palił do walki. – Jestem jednym z
Jeźdźców Grimoe Heart. Zancrow, Zabójca Bogów! A ta tutaj – wskazał na Louise. –
Dragana Grain i jest…
- Moją
przyjaciółką! – przerwał mu. – Nie wiem, co jej zrobiliście, ale zamierzam ją
odzyskać!
- To
trochę niegrzeczne przerywać i powinieneś się przedstawić… - Żyłka wyskoczyła
mu na czole. Wkurzył go bardziej. – moją, małą pomocnicą. – dokończył,
ignorując jego wypowiedź. Louise nie potrafiła ustać w miejscu. Rzuciła się na
niego, śmiejąc się złowieszczo. Wymienili się ciosami. Nie wiedział czemu,
odsłonił się. Jej ataki były naprawdę mocne.
- Dopiero
co wypuściliśmy ją z klatki. – Pochwalił się Zancrow, jakby zdobył coś
wartościowego. – Ma dziewczyna charakterek!
- Gadaj,
co jej zrobiliście!!! – Wkurzył się. Wzmocnił płomienie na pięściach, atakując
ją. Uniknęła. Znowu nie zauważył i oberwał, lecąc do tyłu. Odbił się rękami od
ziemi, nie tracąc równowagi.
- Ależ
nic. – prychnął, rozkładając ręce. – Ur pewnie na ciebie czeka – zwrócił się do
niej.
- Ale…!
Ja dopiero się rozkręcam! Mogę tak cały dzień! – oburzyła się, osłabiając atak.
Usiadła po turecku, czekając na dalsze rozkazy.
- Nie, to
moja walka. Gość porządnie mnie wkurzył! Pokonał kilku naiwnych i zobacz jaki
się zrobił zarozumiały! Zabójca Smoków, ta? Dawaj!
- Jesteś
pewny?
- Jak
najbardziej!
- Rany…
liczyłam na dłuższą zabawę… - Zrobiła zawiedzioną minę. Spojrzała na swój wisiorek z zakłopotaną miną. – On też się zrobił
czarny…?
- Nie
dotykaj tego, Dragano! – krzyknął Natsu, chcąc do niej podbiec.
Nieszczęśliwie został zatrzymany przez
Zancrowa, a ona zniknęła w czarnych błyskawicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz