sobota, 5 kwietnia 2014

04. Zaufaj towarzyszom, cz. 1

 Wyjątkowo dodaje rozdział podzielony na części. Doskonale zdaje sobie sprawę, kiedy była ostatnia notka, dlatego z tą nie chciałam czekać za długo. Poza tym - dzisiaj wielki powrót anime Fairy Tail!
***

          Dziewczyny posadziły pijaną koleżankę na kanapie, podając jej gorącą herbatę na orzeźwienie.  Na policzkach Cany widniały  mokre ślady od łez, a spuchnięte oczy tylko mocniej zainteresowały Louise. Przysiadła się na fotelu. Starała się nie patrzeć zbyt intensywnie na znajome, bardziej uciekała spojrzeniem na filiżankę. Lucy dodatkowo otuliła Canę brązowym kocem na ramionach, która zaczęła przysypiać. Wkrótce zostawiły śpiącą koleżankę, wtuloną w ciepły materiał. Nie poprawiały kosmyków, które uparcie zakrywały jej twarz.
- Nazywasz się Dragana, dobrze pamiętam? – Podniosła głowę i półprzytomnym wzrokiem spojrzała na Lucy, jakby ktoś obudził ją z głębokiego transu. – Wcześniej nie widziałam cię w mieście.
- Jestem nowa. Niedawno się wprowadziłam. – Wyjaśniła pospiesznie. – Dawniej… rzadko wychodziłam z domu. Nie mogłam poznać nowych ludzi.
- To straszne! A rodzice? Pewnie teraz martwią się o ciebie… - Lucy przykryła usta dłonią, lekko rozszerzyła oczy. Sama pochodziła z bogatej rodziny, zbyt dobrze rozumiała co to znaczy być wychowanym przez surowe zasady, jakie panowały wśród mieszkańców posiadłości.
- Oni… prawdopodobnie nie żyją – Louise mocniej ścisnęła rękę na kubku. – W sumie powinnam już iść, tylko przeszkadzam – podniosła się z miejsca, rozlewając zawartość naczynia na obrus i podłogę. – Gomenasai! Zaraz to posprzątam…
- Nie trzeba. Proszę zostań, chcę usłyszeć całą historię. Czuję, że jesteśmy sobie bliskie, Dragano. – To Lucy chwyciła ją za nadgarstek, powstrzymując od wyjścia. – Możemy zostać przyjaciółkami. – dodała z uśmiechem. Louise usiadła z powrotem, jeszcze raz przepraszając nerwowo za rozlanie napoju. Larsen poza wyrzutami sumienia nie poczuła nic więcej.
 Zaczynała żałować, że ostro potraktowała maginię. Z drugiej strony nie mogła pozwolić, żeby tutejsza gildia dowiedziała się, kim tak naprawdę jest. Miałaby przechlapane nie tylko od Lucy, czy mistrza, ale od samego Gajeela. Widok, jak rozwala pobliskie mieszkania, cały palący się od wściekłości, sprawił, iż na plecach odczuła zimny dreszczyk. – Caną się nie przejmuj, będzie spać przez kilka godzin… Dragano?
- Ten znak na twojej dłoni… - wyrwało się Louise, kompletnie zignorowała zachęty Lucy. Ten sam znak zobaczyła na ramieniu Gajeela.
- Ah! Jestem magiem Fairy Tail. Razem z przyjaciółmi wykonujemy zadania, przeżywamy przygody.
- Nie zauważyłam go wcześniej. – mruknęła Larsen. Cały czas coś ciągnęło ją w stronę wielkiego gmachu z napisem „Fairy Tail”, jednak Gajeel postawił między nią a gildią grubą blokadę, którą musi ominąć szerokim łukiem.
– Jak tam jest?
- Bardzo zabawnie! Możemy się przejść, jeśli chcesz… Poznasz ich!
- Innym razem, dziękuję. Nie możemy jej zostawić samej… - Louise wskazała na śpiącą Canę. Ktoś mógłby ją zaatakować. – I chciałaś usłyszeć moją historię. W porządku. – uśmiechnęła się lekko.
Lucy była zaskoczona jej nagłą zmianą postawy i zarazem tematu, jakby rozmawiała z dwiema, zupełnie różnymi osobami. Teraz w oczach Louise emanowała pewność siebie, a od pozytywnej energii policzki przybrały delikatny kolor bladego różu.
Dragana odchrząknęła, przywierając do fotela. Pomału zaczynały jej drętwieć nogi, musiała usiąść wygodniej, o ile to było możliwe. Nie wiedziała, od czego zacząć. Na pewno musi ukryć fakt przed Lucy w jakiej była gildii i jak ją wychowali. Po takiej informacji rozpętałaby się walka między nimi, a ona sama ledwo uszłaby z życiem. To zrozumiałe, nikt nie chce zadawać się z morderczynią ani przeżywać strachu.
- Wychowałam się daleko od tego, pięknego miasta. Nigdy nie widziałam kwiatów magnolii, które kwitną w kolorach tęczy, chociaż o tym słyszałam kilkakrotnie. – zaczęła spokojnie. Uważnie obserwowała ruchy Lucy. – W wieku czterech lat zostałam uprowadzona, siłą odebrana od opiekunów. Rabusie spalili mieszkanie, zabili po drodze każdego, kto im wszedł drogę. Mieli mnie komuś sprzedać, byłam tylko pionkiem – ściszyła głos, przymykając oczy. Chciała zrobić dobre wrażenie tą historyjką. Poniekąd nie kłamała, dodawała więcej dynamizmu do niektórych momentów. Lucy szeroko otworzyła oczy, jak i usta. Nie zakrywała ich dłońmi. – W trakcie jednego z postoju odważyłam się uciec. Nie miałam żadnej mapy, nie mogłam wrócić do rodzinnego miasta. Po paru dniach bez wody i jedzenia zemdlałam na polanie. Obudziłam się w… - urwała. Powinna wspominać o smoku? Aż tak zaryzykować? A co, jeśli Lucy nie zrozumie tej mocy? – Jaskini, niedaleko jeziora. Był przy mnie biały smok o niebieskiej poświacie. Miała taki aksamitny głos… Nauczyła mnie swojej magii. Jak przerobić ludzki organizm na smoczy…
- Czyli jesteś smoczym zabójcą! To fantastycznie, tak jak Natsu! – Blondynka klasnęła w dłonie, złączając je ze sobą. – Może powinnaś dołączyć do nas! Razem z tobą, Natsu, Wendy i Gajeelem… mielibyśmy czterech smoczych zabójców! – wpadła w jej słowo Lucy. – Wybacz, kontynuuj.
- Większość ludzi boi się smoków i ich mocy, jesteś pierwszą osobą, która to zaakceptowała i rozumie. – Louise nie powstrzymała łez. W swojej gildii była wyrzutkiem, kimś paskudnym. Wykorzystywali ją do niecnych celów, a sami bali się jej i nie chcieli odczuć na własnej skórze próbkę jej zdolności. – Egiryn, tak nazywała się nauczycielka, przez kilka następnych lat mnie uczyła, opiekowała się. Dała prawdziwe ciepło, tak jak rodzona matka, której nie pamiętam dobrze…
  Pewnego dnia po prostu zniknęła i nie wróciła. Tak po prostu, bez żadnego pożegnania, czy wyjaśnienia. Do dziś mam nadzieję, że ją kiedyś spotkam. Po jej zniknięciu błąkałam się bez celu po lesie. Dopiero w miasteczku znalazłam schronienie. – skończyła westchnięciem. Nie zamierzała opowiadać o potwornościach w gildii, o tym jak poznała Gajeela i Juvię. Lucy nie będzie wiedziała wszystkiego.
 Czekała na poważne kazanie. Lucy wstała, podeszła do niej wolnym krokiem i mocno ją przytuliła do siebie.
- Pasujesz do nas. W Fairy Tail każdy boryka się z przykrą przeszłością, o której nie chce specjalnie wspominać.
- Dziękuję, Lucy… - Nie opierała się magini. Przywróciła jej ciepłe uczucie z przeszłości. Blondynka uśmiechnęła się, chwytając ją za ramiona.
- Możesz do nas wpadać, kiedy zechcesz. Do mnie również. A przede wszystkim musisz poznać Natsu! Może będziecie wspólnie trenować? – Lucy nie mogła zatrzymać potoku słów, wydostający się z jej ust.
    Natsu…. Tak, to dla niego przybyła do Magnolii. Musi jej pomóc zniszczyć szkodliwy minerał, jeśli chcą przeżyć wiele lat. Tylko jak ma przekonać Gajeela?


      

1 komentarz: