Louise nie ukryła
zdziwienia, widząc mieszkanie Gajeela, owiane mroczną aurą. Jeszcze przed
chwilą zachwycała się piaszczystą plażą z wysokimi klifami, czystą wodą, w
której zanurzyła swoje nogi, zbierając do ręki różnorodne muszelki, by wrzucić
je do morza z nienaganną łatwością. Czuła wtedy lekkość, jakby wiatr w ruch
unosił nie tylko jej długie włosy, ale ją samą. Gajeel patrzył na nią z
politowaniem, co jakiś czas kręcił głową i ciężko wzdychał. W trakcie dalszej
drogi narzekał, że musieli zatrzymać się na plaży i to cud, skoro dotarli cało
do jego mieszkania. Dziewczyna przemilczała jego kategoryczne uwagi. W środku
budynku zapragnęła natychmiast wrócić na plażę, znaleźć tam zakątek do spania
między skałami albo wynająć coś naprawdę taniego, a nie mieszkać w ponurym
mieszkaniu maga.
- Nigdzie
nie pójdziesz, od tej pory mam cię na oku. – Upomniał ją Smoczy Zabójca,
siadając przy stoliku. – Na górze jest twoje łóżko, tam jest łazienka, kuchnia…
- wskazywał rękami na różne strony. Louise zaśmiała się, przypominał jej
cyrkowego gracza z głupimi minami. Najbardziej zainteresowała ją półka ze
zdjęciami.
- Kim jest
ta niska dziewczynka o niebieskich włosach? – Zagadnęła ciekawskim tonem.
- Nie twoja
sprawa! Nic do niej nie czuję!
- Nie pytam
o uczucia, tylko kim jest… - Odłożyła fotografie na miejsce. Kolejna
przedstawiała blondynkę z tajemniczym Różowowłosy, jego z kwaśną miną i panne
Juvie. – Nic się nie zmieniła! Do niej mogę się odezwać? Proszę…?
- Tylko do
niej, od reszty masz się trzymać z daleka! Rozgość się, ja muszę wyjść.
- Dokąd?
- Do gildii,
powiedzieć im, że wróciłem z misji. Inaczej będą się strasznie niepokoić.
- Rozumiem…
Trafiłeś na dobrych przyjaciół, Gajeel…
- Można tak
powiedzieć. Porozmawiam z Juvią o twoim przybycie. – Po tych słowach wyszedł, a
zamiast niego do pomieszczenia zawitała cisza. Nie bała się samotności, przyzwyczaiła
się do niej aż za bardzo.
***
Natsu
uchylił głowę przed butelką, lecącą w jego stronę. Magowie od rana świetnie się
bawili, wznawiając imprezę. Wszyscy cieszyli się z nadchodzącego egzaminu, a
jego rozpierała ogromna duma. Wygra. Musi to zrobić dla swojego ojca, dla
przyjaciół, którzy w niego wierzą. Zbyt łatwo nie ulegnie przegranej.
- Nazywam się Louise…
Ożywił się
natychmiast. Nie wiedział czemu te słowa są takie ważne, dlaczego akurat go
prześladują. Z wczorajszego snu nie pamiętał nic, żadnej osoby, ani wyrazistego
spojrzenia. Cechy charakterystyczne same znikały w czeluściach jego pamięci,
zupełnie jakby przez palce przesiewał piasek. Byłoby mu łatwiej, gdyby
cokolwiek kojarzył. Louise. Kto to jest? Wcześniej nie znał nikogo o tym imieniu,
słyszał je pierwszy raz w życiu.
- Natsu-san,
wszystko w porządku? – Wendy pociągnęła delikatnie koszulę przy pasku. Zawsze
przesadzała z grzecznością i choć nie chciał, nazywała go z per „san”. W
niebieskich oczach zobaczył zrozumienie połączone z troską. Położył rękę na jej
włosach, nieco je mierzwiąc. Uśmiechał się przy tym tak jak zwykle, maskując
doskonale każde zmartwienie. – Na pewno?
- Wendy,
czy… - zawahał się. – Czy słyszałaś kiedyś imię Louise?
- Natsu,
orientuj się! – To Gray zrobił fikołka w pobliżu jego nóg, niechcący uderzając
plecami o nie. Dragneel nie czekał dłużej na odpowiedź niebieskowłosej magini.
Ruszył prosto z pięściami na przyjaciela. Przy dziewczynce utworzyła się
chmura, zakrywająca bijących się chłopaków. Odsunęła się na bezpieczną
odległość, zastanawiając się nad tym, co usłyszała od Natsu.
- Coś się
stało, Wendy?
- Panna
Juvia! – Magini ucieszyła się na jej widok. Dobrze się z nią dogadywała. – Nic
takiego. Natsu-san pytał się o jedno imię, czy kiedyś słyszałam w przeszłości…
- Jakie?
- Louise.
Więcej nie powiedział, nawet nazwiska…
Źrenice Loxtar powiększyły się
kilkakrotnie. Ktoś włożył w jej serce ciężką strzałę w tym momencie. Skąd Natsu
zna Louise? Ich Louise, z którą kiedyś pracowała? Słuch po niej zaginął wieki
temu. Do tej pory pamiętała jej jasne włosy, strachliwe spojrzenie i błysk
sztyletu w świetle słońca. Bała się jej. Potrafiła z gracją zabić tłum osób,
niezależnie od płci i wieku. Miała coś, czego jej zazdrościła tak bardzo. Była
doskonała w każdym szczególe, do tego dobrze wytresowana przez ich mistrzów.
Mogła dogadać się z Gajeelem, z nią wymieniła zaledwie kilka rozmów o niczym.
Perełka w mrocznych gildiach. Były sobie jednocześnie dalekie i bliskie.
Silny uścisk na ramieniu wyrwał ją z głębokiego
zamyślenia.
- Gajeel…
- Możemy
porozmawiać?
Wyszli z gildii, zostawiając zdziwioną
zgraję za sobą. Nikt nawet nie zdążył spytać się Żelaznego Smoka o powodzenie w
misji. Wszedł i wyszedł bez wyjaśnienia, żadnego powitania z resztą, obchodziła
go tylko nagła rozmowa z Juvią.
- Pamiętasz
Louise Larsen? Małą dziewczynkę o jasnych oczach? Tą, którą kiedyś
nienawidziłaś, bo mistrz chciał dać jej większe wynagrodzenie… - zaczął
ostrożnie, starając się wychwycić każdą reakcje w gestach przyjaciółki, nie
pomijał najdrobniejszego ruchu ust. – Właśnie została moją współlokatorką,
chciałaby się z tobą zobaczyć.
- Louise?
Myślałam, że nie żyje. – Magini usiadła na ławce, kładąc jedną rękę o oparcie.
Gajeel w tym momencie posiadał idealną perspektywę do oglądania jej ciała.
Biust wypięła do przodu, a zgrabne nogi złączyła w kolanach, ukazując tylko
niewielką część zakrytej sylwetki pod krótką spódniczką. Czasami dziękował
sobie w duchu za opanowanie i brak zainteresowania jej osobą. Na innych
mężczyzn działała jak magnes, kusiła ogromnym biustem, który efektownie
podnosił się i opadał przy oddychaniu. – Jak się czuje?
- Chyba się
boi otoczenia. Nie chce mi powiedzieć, co ukrywa.
- Dziwisz
się jej, Gajeel? – burknęła Juvia, tym razem pochyliła się znacznie do przodu i
złączyła dłonie, opierając łokcie o kolana, a podbródek o splecione ręce. –
Jest panną z mrocznej gildii. – Chętnie z nią porozmawiam, ale później, za
niedługo odbędzie się egzamin…
Gajeel
uśmiechnął się szeroko. Przed wyruszeniem w podróż zaproponował Levi
współpracę. Zgodziła się, rumieniąc się lekko. Zabierze się razem z nimi wbrew
przestrogom Erzy.
- Wracamy? –
Juvia podniosła się z miejsca. Koniecznie chciała mieć na oku Graya i Lucy, nie
może pozwolić na ich romans.
- Pewnie.
***
Po
posprzątaniu mieszkania Louise postanowiła nie przestrzegać rozkazu Gajeela i
wymknęła się z domu na spacer. Wyszła na ulice w luźnych strojach, tak, żeby
nikt nie rozpoznał jej jako złodziejkę. Szła przy skraju kanału, kompletnie nie
uważając na drogę. Ktoś z gondoli zwrócił jej uwagę, inaczej może wpaść.
- Nie martw
się, Cano, na pewno zostaniesz magiem klasy S! – Obok niej przechodziły dwie
dziewczyny, jedna z nich wyglądała na bardzo przybitą. Słabo stała na nogach,
miała napuchnięte oczy od łez. Kiedy blondynka łapała ją pod ramię, zauważyła
Louise. – Pomożesz mi?
Louise
wzięła brunetkę pod drugie ramię, zrobiło się lżej. Nie pytała o nic, dlaczego
tamta się płakała, czy stało się coś strasznego.
- Jestem
Lucy. Dziękuję za pomoc – blondynka uśmiechnęła się do niej. Chociaż raz Louise
mogła poczuć się, jakby wróciła do domu, a nie kryjówki.
- a ja Lou…
znaczy, nazywam się Dragana. Dragana Grain. – poprawiła się w ostatniej chwili.
Nagła zmiana poprawy blondynce jedynie mignęła. Uśmiechnęła się jeszcze raz, po
czym w trójkę weszły do jej mieszkania.