Nie
przeciągam i miłego czytania!
***
Koniec…
Młodzieniec nawet nie drgnął, kiedy na
rozgrzanych policzkach poczuł łzy. Lepka, czerwona ciecz spływała po dłoniach
wprost na drobny piach, który przesypał się przez palce. Zacisnął usta, jakby
czuł rozchodzące się dreszcze na całym ciele. Pod powiekami zrobiło się jasno,
w rękach przepełniło go znajome ciepło płomieni. Nie chciał się tak czuć, nie w
tej chwili. Gwałtownie uderzył w głaz, rozwalając go na coraz mniejsze kawałki.
Grzywka delikatnie zasłaniała mu oczy, z ust wydostała się para, przypominająca
lodowe dymki. Wciąż był w szoku.
Za nim runęła gildia, jego dom. Każdy
kawałek drewna został spalony, nie przez niego. Kilka osób zostało poważnie
rannych, trzy osoby straciły życie. Spóźnił się.
-
Co teraz zrobisz, Natsu? Zostawisz Louise? – Usłyszał w swojej głowie głos
tajemniczego mężczyzny. Wiedział zbyt dobrze, że to ona spaliła gildię, zabiła
jego przyjaciół. Wmieszała się w ich życie, działała z ukrycia niczym kotka i
czekała cierpliwie aż pokaże ostre jak brzytwa pazury. Uczyniła wiele złego,
nie rozmyślała nad konsekwencjami czynów.
Odpłaci się jej za to. Zakończy rozpoczętą
grę i wygra pojedynek.
…. I początek
Jasnowłosa dziewczyna, mniej więcej w
wieku szesnastu lat, krzątała się niecierpliwie po ogromnym pomieszczeniu. Nerwowo
trzymała rękojeść własnej broni. Przez nos wciągnęła nieprzyjemny zapach
tytoniu i coś w rodzaju zgniłych jaj. Na dole rozpętała się prawdziwa bijatyka.
Kieliszki latały w powietrzu, butelki rozwalały się po podłodze. Słyszała wszystkie
odgłosy, łącznie z krzykami pijanych ludzi.
Spojrzała na spakowany plecak. Musi tylko
stąd wyjść, a będzie wolna. Zacznie oddychać pełną piersią, uwolni się od
mrocznej strony. Już za chwilę…